Zmiany w VAT
Kiedy 14 kwietnia premier Morawiecki przedstawił plan, który całkowicie „na sucho” brzmi:
„Zwiększymy wydatki i obniżymy podatki.”,
zacząłem szukać dziury w całym. Wcale nie było trzeba na nią długo czekać, bo już 15 kwietnia pojawiła się odpowiedź – już bez hucznej konwencji i tak płomiennych przemówień, przeszła znacznie, znacznie ciszej.
Mianowicie wzrośnie cena około 180 kategorii towarów. Wiceminister Guza z resortu finansów dał do zrozumienia, że obecna liczba 240 kategorii towarów z obniżoną stawką VAT – czyli 8% zamiast 23% to zdecydowanie zbyt dużo i trzeba doprowadzić do sytuacji, w której takich kategorii zostanie maksymalnie 60.
Wpływy z podatku VAT są najwyższymi wpływami budżetowymi. Płacimy go przy każdym zakupie, każdej nabytej usłudze. Po ludzku oznacza to, że znaczna część naszej wypłaty tym sposobem zostaje nam odebrana na rzecz państwa.
Czym więc jest „uszczelnianie” systemu, jak nie grabieniem obywateli na szerszą skalę?
Czy jestem jakkolwiek zdziwiony? Nie – już we wrześniu 2017 roku padały deklaracje, że chociaż przez 8 lat poprzednich rządów dochody podatkowe (CIT, PIT, VAT, akcyza) wzrosły „tylko” o 19 procent, to „teraz zakładany jest wzrost 2,5-krotnie wyższy przez 5 lat”.
O zgrozo, słowa te wypowiedział ówczesny minister finansów, a obecny premier, Mateusz Morawiecki, nazywając to ambitnym projektem. Zapewniał, że wpływy podatkowe wzrosną z każdego, z głównych podatków zasilających budżet – PIT, CIT, VAT i akcyzy. Faktycznie, niezwykle ambitne, gdy dysponuje się przepotężnym aparatem kontroli i przymusu wobec obywateli.
Możemy się więc domyślać, że podatki wzrosną jeszcze w wielu innych aspektach. Nie tylko VAT – uszczelniony i podniesiony, nie tylko wyższe opodatkowanie paliwa, ale z pewnością jeszcze czekają na nas kolejne niespodzianki.
Jeżeli deklarowane tempo wzrostu opodatkowania naprawdę zostanie wprowadzone, to drżyjcie Polacy!
System niedługo będzie już tak szczelny, że nic nie będzie trafiać do Waszych kieszeni. No, chyba że z 500+, 300+ i innych, nadchodzących projektów, niezbędnych do wiązania końca z końcem. Dodajmy do tego jeszcze głosowanie rodzinne, a będziemy mówić o nowym ustroju – nadchodzi prokreacjokracja.