TAK dla globalizacji!

Autor: Paweł Jankowski
Korekta: Mateusz Błaszczyk


Globalizacja to zjawisko będące dla różnych grup ideologicznych synonimem zła. Jest straszakiem, za pomocą którego samozwańczy postępowcy szczują społeczeństwa przeciw kapitalizmowi, swobodnej wymianie handlowej i wolnemu rynkowi. Globalizacja stawiana jest przez social justice warriors w jednym rzędzie obok faszyzmu, neoliberalizmu, patriarchatu i białej supremacji. Wystarczy jednak odrobina pogłębionej refleksji nad historią cywilizacji i różnorodnych modeli gospodarczych, aby zrozumieć, że w istocie globalizacja to tendencja rozwoju nie tylko pożądana, lecz wręcz zbawienna dla milionów ludzi na świecie. Istotnie: globalizacja oznacza rozwój i ma podparcie nie tylko w czysto pragmatycznych, ekonomicznych przesłankach. Za jej słusznością stoi również historia, a nawet względy etyczne. A czym owa globalizacja właściwie jest?

 

Słownik języka polskiego PWN podaje, że jest to proces polegający m.in. na zwiększeniu obrotów handlu międzynarodowego, nasileniu przepływu kapitału, ludzi i technologii oraz zacieraniu różnic kulturowych. Mówiąc łopatologicznie: jest to zjawisko polegające na podróżowaniu za granicę, swobodnym przepływie towaru i pieniędzy oraz możliwości robienia kariery w różnych miejscach naszej planety. Jak widać, powyższa definicja nie zawiera w sobie niczego choćby kontrowersyjnego. Nie ma w niej nic, co powinno oburzyć człowieka w pełni zdrowia psychicznego i starającego się kroczyć przez życie z kręgosłupem moralnym. Co więcej, każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu „uprawia” ową globalizację – jako usługobiorcy lub usługodawcy, producenci czy konsumenci. Płyty The Rolling Stones sprzedawane są na całym świecie dzięki globalizacji, tj. swobodnemu przepływowi towaru. Wielu z nas chętnie je kupuje, czym wspiera globalną markę, jaką jest zespół Micka Jaggera. W ramach swobodnego przepływu ludzi także sami członkowie brytyjskiej grupy jeżdżą po świecie i świadczą usługi artystyczne w postaci koncertów. Oczywiście The Rolling Stones to tylko jeden z wielu chwalebnych przykładów globalizacji, która widoczna jest w różnych branżach gospodarki. Na marginesie – nawet lewaki z amerykańskiej grupy Rage Against The Machine uprawiają globalizację: sprzedają krążki swoich albumów w sklepach na całym świecie. Cóż, antykapitalizm dobrze się sprzedaje w kapitalizmie…

Jakakolwiek marka, która w naturalnych warunkach rynkowych podbija zagraniczne rynki, dokonuje tego za sprawą umiejętnego zaspokajania potrzeb swoich klientów. Tak jak muzykę The Rolling Stones pokochali fani na całym świecie, tak samo klienci z zachodniej Europy pokochali polskie firmy transportowe. Mniejsze lub większe sukcesy różnorodnych marek nie są – wbrew częstym opiniom – owocem spisku szemranych grup przeciw tzw. interesowi narodowemu takiego czy innego państwa, lecz efektem dopasowania się do konsumenckich oczekiwań. Doszukiwanie się w procesach globalizacyjnych spiskowego podłoża ma takie oparcie w racjonalnych przesłankach, jak przypisywanie Żydom odpowiedzialności za szerzenie dżumy w okresie średniowiecza. Z tą subtelną różnicą, że dżuma była potworną chorobą, a globalizacja to zjawisko pozytywne – i to nie tylko dlatego, że daje jednostkom możliwość zaistnienia na zagranicznych rynkach. Również z tego powodu, że jest jednym z budulców pokojowej współpracy  między ludźmi z różnych krajów.

 

Steven Pinker, amerykański psycholog ewolucyjny, w swojej epokowej książce Zmierzch przemocy przedstawił światową tendencję spadkową dotyczącą statystyk przemocy na świecie (z uwzględnieniem proporcji liczby aktów przemocy do liczby ludzi zamieszkujących planetę na przestrzeni dziejów). Naukowiec przedstawił kilka istotnych przyczyn wpływających na redukcję światowej przemocy, spośród których bardzo istotną rolę odegrały rozwój światowej wymiany handlowej oraz wolnego rynku. Współpraca międzynarodowa na polu biznesu nie tylko okazała się opłacalną grą o sumie dodatniej, lecz także stała się okazją do opuszczania zaścianków i poznawania innych ludzi, ich kultur oraz obyczajów. To wszystko wpływało zwrotnie na kształtowanie większej wrażliwości na drugiego człowieka i pozwoliło rozszerzyć empatię na ludzi spoza najbliższego otoczenia.

 

Nie bez powodu tak wiele państw, które w przeszłości toczyły między sobą wojny, dzisiaj utrzymuje pokojowe relacje. Nie szukając daleko: wystarczy przyjrzeć się obecnym kontaktom między Polską a Niemcami, które – choć nie są wolne od nieporozumień – dalekie są od większych napięć. Wpływ ma na to między innymi gospodarcza współpraca między obydwoma państwami, która niweluje skłonność do poważniejszych konfliktów będących wyłącznie grą o sumie zerowej.

O tym, jak bolesne w skutkach dla wszystkich jest odejście od zasad rynkowych i walka z globalizacją, świat przekonał się najdobitniej w okresie międzywojnia. Protekcjonistyczna polityka realizowana przez amerykańskich, progresywistycznych polityków, zaowocowała zepchnięciem Stanów Zjednoczonych w otchłań izolacjonizmu. Długoletnia obojętność Ameryki na życie Europy z pewnością nie utrudniła dojścia do władzy Mussoliniemu czy Hitlerowi.

Również w obrębie Starego Kontynentu walka z globalizacją i zapędy autarkiczne współgrały z prowojennymi nastrojami. Państwami najmocniej prącymi do światowego konfliktu były: narodowosocjalistyczna Trzecia Rzesza oraz komunistyczny Związek Radziecki, czyli państwa najbardziej aspirujące do źle pojmowanej „niezależności” od zagranicznego kapitału – i państwa antykapitalistyczne sensu stricto.

Relacje między Trzecią Rzeszą (wcześniej: Republiką Weimarską) a Drugą Rzeczpospolitą również konsekwentnie się ochładzały, a praźródłem owej dyplomatycznej antypatii była między innymi wojna celna między obydwoma państwami.

Gdy rozpoczęty przez Hitlera i podsycony przez Stalina konflikt dobiegł końca, świat pogrążył się w zimnej wojnie. Napięte stosunki między dwoma blokami, symbolicznie podzielonymi murem berlińskim, spotęgowane były izolacją państw objętych protektoratem ZSRR.

 

Historia, zdrowy rozsądek i względy etyczne – to wszystko podpowiada, że walka z globalizacją jest niczym walka z dostępem do tlenu. Duszenie człowieka w najlepszym wypadku doprowadzi do niedotleniania mózgu, a w najgorszym do śmierci. Właśnie takie dwa scenariusze podzieliły społeczeństwa, których przywódcy postanowili walczyć ze swobodną wymianą handlową i swobodnym przepływem osób, towaru i kapitału. Antyglobalizm to w istocie także zamach na wolność jednostki, której odmawia się korzystania z takich towarów i usług, które ona sama uzna za najlepsze dla siebie. Globalizacja, podobnie jak oddychanie, jest nie tylko niezbędna do życia, lecz także odbywa się automatycznie i bezrefleksyjnie – gdy jako konsumenci nabywamy takie czy inne zagraniczne towary. Może z powodu automatyzacji naszych konsumenckich zachowań część osób przestało dostrzegać oczywistość istnienia globalizacji w naszym życiu. Najwyższa pora przypomnieć, że to zjawisko ma miejsce – i całe szczęście!

Może spodoba Ci się również...