Specjalne Strefy Ekonomiczne w Polsce

Specjalne Strefy Ekonomiczne wynoszą 25 tys. ha, czyli 0,08 proc. powierzchni kraju. Projekt zwiększający ich zakres – do obszaru terytorium całego kraju – został dziś wstępnie przegłosowany przez rząd, ma wejść w życie jeszcze w tym kwartale. Na pierwszy rzut oka jest to projekt raczej dobry niż zły, co temu rządowi nie zdarza się często. No ale…

Najlepszą częścią SSE jest możliwość zwolnień podatkowych dla przedsiębiorców…

…nawet na dziesięć czy piętnaście lat. Tym samym rząd daje jasny sygnał – tak, to wysokie podatki są główną barierą wejścia na rynek większej liczby małych i średnich przedsiębiorców. Nie jest to do końca zgodne z prawdą, niemniej warto docenić samokrytykę – chociaż wyrażoną nie-wprost. Niestety, wynikły z niej błędne wnioski – bo może warto byłoby dążyć do obniżenia tychże podatków, nie do tymczasowych zwolnień, dla wybranych?

No właśnie, dla wybranych. Udzielenie pomocy ma być uzależnione od jasnych kryteriów – bezrobocia w regionie, wielkości miasta, skali planowanego przedsięwzięcia… No i tych mniej jasnych, takich jak innowacyjność czy „jakość” oferowanych miejsc pracy. Takie nieostre kryteria udzielania zwolnień mogą prowadzić do nadużyć, pojawiają się też kolejne pytania.

Czy biznesy powstające w związku z niższymi podatkami, będą w stanie się utrzymać, gdy te podatki dla nich w końcu wzrosną? Czy konkurencja poradzi sobie z przeciwnikiem, który zaczyna z mniejszymi kosztami? A może warto będzie przedsiębiorstwa zamykać i otwierać ponownie, by załapać się na owe zwolnienia? Czy korupcja, która wcale nie jest nietypowa dla naszego kraju, będzie miała wpływ na te zwolnienia? Czy będą one służyć do wspierania jednych, wybranych, kosztem całej reszty?

W Polsce jest bardzo mała mobilność obywateli, jeżeli chodzi o przeprowadzanie się za pracą. Rząd więc wychodzi na przeciw oczekiwaniom ludu i pracę chce im dostarczyć pod nos – tylko czy naprawdę o to chodzi, byśmy byli uwiązani do miejsca jak średniowieczny chłop? Możliwości zmiany miejsca zamieszkania są większe niż kiedykolwiek, tym bardziej nie warto niechętnych obywateli jeszcze do tego zniechęcać.

„Oferowane przez Polskę zróżnicowane warunki inwestycyjne pozwolą na wybór projektów wnoszących wartość dodaną do naszej gospodarki” ~ CIR

Problemy z niskim poziomem inwestycji prywatnych w Polsce są od lat te same. Niestabilne, niejednoznaczne prawo, stosunkowo wysokie podatki, nadmierne regulowanie każdej możliwej dziedziny, skomplikowane procedury, przewlekłość postępowań przed urzędami i sądami…

Dam sobie rękę uciąć, że zdecydowanie uproszczenie podatku vat, nawet bez jego obniżania, przyniosłoby więcej pożytku dla rozwoju niż ta ustawa. Oczywiście niejasne przepisy dla rządzących są wygodne – łatwo z nich ukręcić przecież bicz, o ile ktoś odpowiednio zań zapłaci.

Niestety wrodzony pesymizm podpowiada mi, że z ustawą związanych będzie sporo przekrętów i nadużyć, zaleczenie kilku negatywnych zjawisk, bez zajęcia się przyczyną choroby, nieuczciwa konkurencja (co też jest przecież wadą, gdyż państwo tworzy nierówne zasady gry), czy problemy które pojawią się wraz z końcem projektu. Czy możliwe jest to, że pojawią się przedsiębiorcy, którzy będą mieli zamiar funkcjonować tylko na czas uzyskanych zwolnień – otwierając przedsiębiorstwa, które łatwo potem „zwinąć”? To więcej niż prawdopodobne skutki.

Całość wygląda tak, jakby rząd chciał zrobić krok w dobrą stronę, ale nie mógł, więc drugą nogę cofnął za siebie, stając w dziwnym, etatystycznym rozkroku.

Może spodoba Ci się również...