Czy preferencja czasowa podlega ocenie moralnej?
Jako, że ludzie są skończonymi bytami, wybierają doraźną (teraźniejszą) konsumpcję/dobra nad konsumpcję lub dobra późniejsze. Zjawisko to nazywa się preferencją czasową, i to jemu Hans Herman Hoppe poświęca swoją uwagę w pierwszym rozdziale swojej książki „Demokracja – bóg, który zawiódł” (2006: 32-84). Warunkiem koniecznym zrezygnowania z doraźnej konsumpcji i poświęcenia dóbr teraźniejszych na rzecz dóbr przyszłych jest założenie, iż owo poświęcenie doprowadzi do zwiększenia ilości dóbr przyszłych (Hoppe 2006: 33). Wysoka stopa preferencji czasowej oznacza, że osoba A (dajmy jej nazwisko, Kow… Zdybel) wybiera dobra teraźniejsze i doraźną konsumpcję, niejako ignorując czy nie biorąc pod uwagę swojej przyszłości. Innymi słowy, Zdybel nie jest typem inwestora i nie tworzy kapitału, eo ipso jego przyszłość (zakładając, że nie dojdzie do jakichś radykalnych zmian w jego życiu, np. odziedziczenia majątku) nie będzie bardziej obfita od jej stanu obecnego. Ludzie odznaczają się jednak bardzo różną stopą preferencji czasowej. W odniesieniu do osób o wysokiej preferencji czasowej Hoppe pisze następująco (2006: 37):
„Wysokość stopy preferencji czasowej i zmiany jej wartości w ciągu życia jednostki zależą od indywidualnych czynników natury psychologicznej. Jedni żyją tylko chwilą bieżącą i najbliższą przyszłością. Interesuje ich – tak jak dzieci – wyłącznie natychmiastowa albo prawie natychmiastowa gratyfikacja. Osoby o takiej wysokiej preferencji czasowej będą miały skłonność do tego, by zostać włóczęgami, próżniakami, pijakami, ćpunami, marzycielami lub po prostu osobnikami niefrasobliwymi, starającymi się jak najmniej pracować, a jak najwięcej rozkoszować się każdym dniem”.
Istnieją jeszcze, z grubsza rzecz biorąc, dwie grupy osób: o niskiej preferencji czasowej oraz ci pośrodku. Ta pierwsza będzie oszczędzać i inwestować „w celu zapewnienia coraz większej ilości dóbr przyszłych i coraz dłuższego okresu zabezpieczenia materialnego” (Hoppe 2006:38). Stopa preferencji czasowej tej drugiej będzie zmienna, różna w różnych okresach życia jednostek do niej należących.
Osoby odznaczające się niską preferencją czasową nazywane są przez Hoppego „oszczędzającymi-inwestorami”. To oni, mówi Hoppe, są niezbędni dla procesu cywilizacyjnego. Hoppe, co widać choćby w powyższym cytacie, odnosi się do osób o wysokiej stopie preferencji czasowej w sposób jednoznacznie negatywny. Osoby takie są jak dzieci, a często kończą bardzo źle: jako ćpuny, włóczędzy czy pijacy.
Dla mnie odpowiedź na pytanie „Czy wysoka stopa preferencja czasowa jest gorsza od niskiej?” wydaje się oczywista i brzmi: OWSZEM. Uważam, że zasadne byłoby powiedzenie, że osoby o wysokiej stopie preferencji czasowej to osoby niemoralne.
Jednak na powyższe twierdzenie ktoś mógłby (i powinien) odpowiedzieć krótkim pytaniem: „Dlaczego?”.
Zdybel – jako osoba o wysokiej preferencji czasowej – powiedziałby: „To prawda, że oszczędzający-inwestorzy przyczyniają się do zaistnienia i rozwoju procesu cywilizacyjnego. Dzięki nim tworzone są różne dobra, np. komputery, telefony komórkowe, lepsze pralki itp. Nie znaczy to jednak, że każdy musi być jak oni. W społeczeństwie zawsze będą i tacy, i tacy: oszczędzający oraz osoby podobne do mnie. Dlaczego niby ja – jako jednostka – miałbym bardziej troszczyć się o przyszłość, by móc w niej zdobywać i konsumować więcej dóbr teraźniejszych? Na jakich podstawach możemy stwierdzić, co jest lepsze z jednostkowego punktu widzenia? Jedni wolą zabezpieczać swoją przyszłość; inni zaś, jak ja, szukają szczęścia tu i teraz, w dniu dzisiejszym”.
Czy możemy rozwiązać spór między zwolennikami moralności niskiej stopy preferencji czasowej a zwolennikami indyferentnego stosunku do stopy preferencji czasowej, tj. zwolenników swego rodzaju relatywizmu (ani wyższa, ani niższa stopa preferencji czasowej nie jest obiektywnie lepsza)?
Na to pytanie również odpowiadam pozytywnie: spór ten można rozstrzygnąć, ale zrobić to należy wyłącznie poprzez przyjęcie odpowiedniej etyki. Etyką, która jednoznacznie opowiada się za zwolennikami niskiej stopy preferencji czasowej, jest etyka obiektywistyczna. Na gruncie obiektywizmu dobre jest to, co wspiera życie podmiotu działającego – wyłącznie po tym oceniamy poszczególne wartości. Osoba B – Błaszczyk dąży do wartości W; W wspiera życie Błaszczyka; zatem W jest dobrą wartością. Pojęcie wartości – mówi Rand – jest wtórne wobec pojęcia życia. Nieożywiona materia nie może posiadać wartości, ponieważ nie stoi przed fundamentalną alternatywą: alternatywą między istnieniem a nieistnieniem (zdaniem Rand materia, w przeciwieństwie do organizmów żywych, nigdy nie przestaje istnieć; zmienia jedynie swoje formy). Jedynym uzasadnieniem istnienia wartości jest istnienie organizmów żywych. Celem ostatecznym – wartością ultymatywną – jest życie organizmu. To właśnie stanowi wzór wartości, tzn. wartości są dobre lub złe ze względu na cel ostateczny, jakim jest życie: „Metafizycznie życie jest jedynym fenomenem będącym końcem samym w sobie: wartością zdobytą i podtrzymywaną przez stały proces działania. Epistemologicznie, pojęcie wartości jest genetycznie zależne i wyprowadzone z wcześniejszego pojęcia życia” (Rand 2015a: 25).
Jak możemy ocenić osobę o wysokiej stopie preferencji czasowej znając podstawowe pojęcia etyki obiektywistycznej?
Wiele zależy od tego, o jak wysokiej stopie preferencji czasowej mówimy. Jeśli rozważamy pijaków, włóczęgów czy ćpunów, to sprawa jest prosta. Tacy osobnicy nie tylko na każdym kroku działają przeciwko swojemu życiu rozumianemu wyłącznie biologicznie (alkoholizm, uzależnienie od narkotyków, niepewność każdego dnia i liczenie na łut szczęścia w przypadku włóczęgostwa), ale również przeciwko szczęściu. Zgodnie z etyką obiektywistyczną wartość najwyższa to szczęśliwe życie. Jednym z warunków koniecznych osiągnięcia szczęścia (szczęśliwego życia) jest kierowanie się ku trzem kardynalnym wartościom: rozumowi, celowi oraz poczuciu własnej wartości. Człowiek to byt, którego głównym narzędziem przetrwania jest rozum, dlatego też powinien dążyć do rozwijania go i używania w każdym aspekcie swojego życia – tego raczej brakuje pijakom, włóczęgom i ćpunom. Druga wartość kardynalna – cel – wiąże się z faktem konieczności celowego działania jako warunku koniecznego przetrwania. Bez zdefiniowania celu (produktywnej pracy), człowiek działa niemoralnie, działa przeciwko sobie – tego brakuje pijakom, włóczęgom i ćpunom. Ostatnia wartość kardynalna to poczucie własnej wartości, które oznacza cenienie siebie samego i cenienie swojego umysłu. Definiujemy poszczególne cele poprzez rozum. Samo zdefiniowanie jednak nie wystarczy, musimy również do nich dążyć. Według obiektywizmu niemożliwe jest zdecydowane i pewne dążenie do owych celów (określonych, przypominam, przez rozum, a nie przez zachcianki, objawienia czy kaprysy) bez poczucia własnej wartości – a tego brakuje pijakom, włóczęgom i ćpunom. W „Cnocie egoizmu” Rand wymienia trzy cnoty odpowiadające wymienionym wyżej kardynalnym wartościom (na temat wszystkich cnót etyki obiektywistycznej zob. Gotthelf 2000: 87, Peikoff 1993: 250-324, Smith 2006, Rand 2015b: 1026-7): racjonalność, skuteczność i dumę. Można by wiele pisać o każdej z nich (zwłaszcza o cnocie racjonalności, jako cnocie głównej), na potrzeby niniejszego tekstu wystarczą jednak podstawowe informacje. Osoba kierująca się w życiu cnotą racjonalności będzie każde działanie starała się poprzeć ścisłym rozumowaniem, zaś sam rozum uznaje za „jedynego sędziego wartości” (Rand 2015a: 42). Człowiek cnotliwy racjonalnie dąży również do poszerzania własnej wiedzy. Cnota skuteczności to, mówiąc ogólnie, aprobata wobec wydajnej pracy, która pozwala człowiekowi się rozwijać. Trzecia cnota – duma, nazywana przez Rand „ambicją moralną” – nakłada na człowieka powinność dążenia do perfekcji moralnej. Nie trzeba chyba mówić, że pijacy, włóczędzy i ćpuny (czyli zwieńczenia idealnie niskiej preferencji czasowej) nie kierują się w życiu tymi cnotami… (Notabene warto zaznaczyć, że nie mogą się również kierować pozostałymi cnotami obiektywistycznymi, jako że cnota racjonalności to „źródło wszystkich innych cnót” [Rand 2015a: 42]).
Takie są powody, dla których osoba z bardzo wysoką stopą preferencji czasowej nie może być uznawana za osobę moralną. Czy podobne rozumowanie można zastosować wobec osób, które nie mają aż tak wysokiej stopy preferencji czasowej? Mam na myśli osoby, które pracują, ale żyją z miesiąca na miesiąc, wydają zarobione pieniądze na teraźniejsze dobra nawet jeśli mają szansę zaoszczędzić, choćby poprzez zrezygnowanie ze zbędnych przyjemności. Ważne jest to, że taka osoba nie poświęca również czasu (który jest dobrem rzadkim) na rozwijanie wiedzy – dążenie do wiedzy cechuje osoby o raczej niskiej stopie preferencji czasowej. Stąd bierze się to, że trudno, by osoba, która nie zdobywa wiedzy (wiedzy szeroko rozumianej: nie musi być to wiedza akademicka; może być to wiedza dotycząca obecnych trendów na rynku, popytu i podaży poszczególnych rodzajów dóbr itd.), mogła znaleźć lepiej płatną pracę, co z kolei umożliwiłoby jej efektywniejsze oszczędzanie. Tymczasem dążenie do wiedzy jest jednym z wymogów etyki obiektywistycznej, jednym z warunków koniecznych cnotliwego życia, bez którego osiągnięcie szczęścia (wartość ultymatywna człowieka) jest niemożliwe.
Nie musimy jednak odwoływać się do cnót obiektywistycznych, by wykazać niemoralność osób o wysokiej stopie preferencji czasowej. Ktoś, kto żyje z miesiąca na miesiąc i nie odkłada pieniędzy (nie mówiąc o inwestowaniu), nie tylko nie przybliża się do lepszego stanu materialnego, ale również narażony jest na niemożność poradzenia sobie w sytuacjach krytycznych, czyli takich, w których nagle potrzebuje większej bądź mniejszej sumy pieniędzy. Przykładów takich sytuacji krytycznych można by podawać bez liku: może być to potrzeba wyleczenia zęba czy zakupu drogich leków.
Człowiek moralny to człowiek, który w swoim postępowaniu dąży do zachowania i rozwijania swojego życia. Jego ostateczny cel to życie szczęśliwe, którego nie można osiągnąć poprzez przełożenie chwili czy dnia dzisiejszego nad całą resztę czasu, który nam pozostał. Wysoka stopa preferencji czasowej nie tylko wiąże się z niecnotliwym działaniem i z odrzuceniem (czy może raczej: z obojętnością wobec) wartości kardynalnych, ale również zamyka nam drogę na – rozumiane potocznie – normalne i zdrowe życie. Wyobraźmy sobie, że interesuje nas wyłącznie teraźniejsza konsumpcja, teraźniejsze dobra. Co z ewentualnymi wyjazdami, co z możliwymi kursami zawodowymi, co z możliwością zakupu droższych dóbr? Trudno sobie pomyśleć bardziej irracjonalny, przeczący życiu i antyludzki rodzaj hedonizmu.
Dziękuję Karolowi Zdyblowi za nieświadome zainspirowanie mnie do napisania niniejszego artykułu.
Bibliografia
- Gotthelf (2000), On Ayn Rand, Belmont, Wadsworth.
- Rand (2015a), Etyka absolutna, [w:] tejże, Cnota egoizmu, przeł. J. Łoziński, Zysk i S-ka, Poznań, s. 17-62.
- Rand (2015b), Atlas zbuntowany, przeł. I. Michałowska-Gabrych, Poznań, Zysk i S-ka.
- H. Hoppe (2006), Demokracja – bóg, który zawiódł. Ekonomia i polityka demokracji, monarchii i ładu naturalnego, przeł. W. Falkowski, J. Jabłecki, Warszawa, Fijorr Publishing.
- Peikoff (1993), Objectivism: The Philosophy of Ayn Rand, New York, Meridian.
- Smith (2006), Ayn Rand’s Normative Ethics. The Virtuous Egoist, Cambridge, Cambridge University Press.