Gdzie idee szwankują, tam i rynek gorszy

Na wolnym rynku panuje demokracja konsumentów, w której to usługobiorcy decydują o popularności określonych usługodawców. Na rynku upośledzonym przez państwo, czyli ciemiężonym masowymi regulacjami, również funkcjonuje demokracja konsumentów, choć jest ona nieco – mówiąc żargonem ekonomistów – koncesjonowana. Tego rodzaju koncesje widoczne są w bardzo wielu gospodarkach powszechnie uznawanych za rynkowe. Różnorodne branże nękane są przez nadgorliwego Lewiatana, który z pomocą urzędniczej kasty skutecznie ogranicza obywatelom gospodarczą swobodę. Nie dziwi więc fakt, że branże te borykają się z mniejszymi lub większymi trudnościami, bo historia dobitnie pokazuje, że państwowy bucior wchodzący w gospodarcze życie obywateli jest buciorem wdeptującym w ziemię, a nie prącym na szczyt. Jeśli zatem różnorodne usługi, do których świadczenia poczuwa się państwo, działają byle jak, to obywatele mają całkowitą słuszność, gdy na to państwo się złoszczą i chcą jego nadgorliwość nieco utemperować.

Co jednak w sytuacji, gdy rynek określonych usług wcale nie jest zdominowany przez państwowy aparat, a o popularności danej marki decyduje przede wszystkim demokratyczny głos konsumentów? Wówczas jawi się obraz dominujących w przestrzeni społecznej trendów, oczekiwań i postaw. Wolny rynek jest również sprawnym narzędziem diagnozy kondycji moralnej i intelektualnej jednostek współtworzących społeczeństwo. Gdy dominują właściwe trendy etyczne, wówczas na wolnym rynku wygrywają prawi, rzetelni. Za to kiedy odpowiednie wartości wystarczająco osłabną, zwycięzcami rynkowej batalii stają się degeneraci albo ci, którzy wyczuli społeczną atmosferę i w rolę degeneratów się wcielili. Okazuje się wtedy, że uprawianie szeroko pojętej marności jest opłacalne.

Tak na sam szczyt show biznesu wypłynął Paweł Rak, szerzej znany jako Popek. Bez państwowych dotacji, za to z olbrzymim wsparciem ze strony ludzi głodnych patologii i gotowych za tę patologię słono płacić. Wbrew obiegowym opiniom, Popek idiotą bynajmniej nie jest. To człowiek świadomy dominujących w społeczeństwie oczekiwań, który niczym Wynand wyszedł tym oczekiwaniom naprzeciw, aby w efekcie zarobić pieniądze i dzięki nim żyć jak d’Anconia.

Treści, jakie sprzedaje swoim słuchaczom Popek, są wulgarne, zaś sam autor buduje swój wizerunek, chwaląc skrajnie hedonistyczny, przepełniony dragami i alkoholem styl życia. Spora część odbiorców takich treści to ludzie młodzi, dojrzewający, których osobowość i wrażliwość dopiero się konstytuują. Nierzadko to ci sami, którzy śledzą patologiczne streamy na YouTube, zachwycając się obrazami moralnego upadku. Trudno tak młodym, niedojrzałym ludziom przypisywać odpowiedzialność za to, że patologia stała się popularna i atrakcyjna na rynku. Tę wątpliwą zasługę przypisać należy rodzicom i opiekunom dzieci, którzy nie odegrali właściwie swej roli w procesie wychowawczym. To na rodzicach ciąży odpowiedzialność za wykształcenie u swoich dzieci takiego systemu wartości, który dokona sprawnej selekcji napływających bodźców, wychwytując to, co piękne i wartościowe oraz odrzucając to, co zdegenerowane.

Należy spojrzeć brutalnej rzeczywistości prosto w oczy i zdać sobie sprawę, że mnóstwo ludzi w naszym bogobojnym, katolickim społeczeństwie zatraciło swoje wartości. To na ich garbach etycznego pogubienia wyrósł Popek. Kontrowersyjny celebryta doszedł na szczyt show biznesu wyłącznie odpowiadając na to, co abstrakcyjnie zwane jest społecznymi potrzebami. Skorzystał przy tym z wszelkich rynkowych narzędzi, a nie dzięki przemocy, gwałtom i grabieży. Perfekcyjnie wykorzystał obłudę tkwiącą w umysłach ludzi, którzy chętnie deklarują przywiązanie do określonych wartości, ale kompletnie nie potrafią lub nie chcą wdrożyć ich w praktykę życia codziennego.

By moralny upadek nie był popularny i dochodowy na wolnym rynku, nie może mieć klientów.

Ci jednak zawsze się znajdą, dopóki odpowiednio skonstruowany i traktowany na serio system aksjologiczny nie przedrze się do świadomości jednostek tworzących masy społeczne. W rzeczywistości, w której prawdziwi architekci cudów, trzymający kurs cywilizacyjnego rozwoju, bywają ignorowani lub nawet pogardzani, a na piedestał wchodzą jednostki marne, zdegenerowane i destrukcyjne, bardzo łatwo obrócić do góry nogami porządek etyczny. Dopóki kolejne generacje dorosłych będą ciskać inwektywami w ludzi dobrych za to, że są dobrzy, a bronić tego, co złe (eufemistycznie zwane „słabym” lub „zagubionym”), dopóty trwać będzie etyczny chaos. Popularność Popka i jemu podobnych wśród młodych ludzi to tylko skrajna wypadkowa tego chaosu – świata, w którym przedsiębiorcę określa się pogardliwym mianem „prywaciarza”, a zwykłą dziwkę terminem „pracownica seksualna” (jak to sformułowali działacze pewnej lewicowej młodzieżówki).

Czy opisane zjawisko świadczy o tym, że wolny rynek czasem zawodzi? Bynajmniej. W dalszym ciągu upadki mające źródło w działaniach wolnych ludzi są mniej bolesne od dramatów, do których przyczynia się odwrócenie wolnościowego kursu. Niech zatem to, co słabe i zdegenerowane, istnieje w ramach wolnego rynku na takich samych prawach. Grunt to wedrzeć się na wolny rynek idei z właściwą filozofią jako narzędziem służącym do swobodnej konkurencji z degeneratami – i do ich pokonania!

Może spodoba Ci się również...