Steve Jobs, człowiek niezależny
Z wielką trudnością przyszłoby mi określenie kogoś, kto w ostatnich dekadach zmienił świata w stopniu, mogącym choćby zbliżyć się do rewolucji jaką wywołał Steve Jobs wraz z Apple. Coraz więcej osób jednak robi wszystklo w swej mocy by oczernić zarówno samego twórcę jak i jego firmę. Ich prawdziwym (choć może nieświadomym) celem jest kapitalizm oraz idee które za nim stoją.
Należy w tym miejscu jednoznacznie zauważyć, że Steve Jobs był postacią Randowską. Był inteligentny, pewny siebie, skuteczny. Miał wizję i robił wszystko by ją zrealizować. Był wizjonerem który porwał tłumy ale dla nich nie żył, geniuszem który zmienił świat. Był tak blisko Howarda Roarka jak tylko mógł być. Dziś jego piętno widać wszędzie. Dokładna historia Apple, przedstawiona choćby w bardzo głośnej biografii Steve’a Jobsa autorstwa Waltera Isaacsona, jest fascynującą lekturą, która bardzo przypomina „Źródło” Ayn Rand. Streśćmy kilka ważnych dokonań.
Apple, którą obecnie niektórzy analitycy nazywają najbardziej wartościowym przedsiębiorstwem w historii, http://www.macrumors.com/2012/08/20/apple-becomes-most-valuable-publicly-traded-stock-ever/ powstało jako miniaturowa firma w garażu będąca dzieckiem dwóch geniuszy: Steve’a Jobsa oraz Steve’a Wozniaka (a także, niemal dziś zapomnianego, Ronalda Wayne’a). Jobs był wizjonerem oraz twarzą firmy, Wozniak elektronikiem oraz programistą. Razem stworzyli urządzenie, które dziś nazywamy komputerem osobistym. Oczywiście, nie stworzyli komputera jako takiego. W momencie powstania Apple miał już w tej branży giganta za konkurenta – IBM. Jednak to ich dzieci: Apple I, Apple II, Macintosh i inne stworzyły u konsumentów świadomość istnienia czegoś takiego jak komputer. Wcześniej komputer kojarzył się z gigantyczną, bezduszną maszyną która potrzebna jest w banku lub do wysłania człowieka na księżyc. Steve Jobs i Steve Wozniak pokazali jednak, że potrzebny jest także w każdym domu. Mieli rację – dziś komputer ma prawie każdy, a ilość producentów domowego sprzętu komputerowego jest niezliczona.
Zaprezentowany w 2001 roku iPod zmienił oblicze muzyki i rozpoczął nadal trwającą cyfryzację kultury. Będąc następcą idei Walkmana sprawił, że człowiek mógł mieć w ręku 1000 utworów (jak brzmiało oficjalne hasło reklamowe). Przed iPodem przenośne cyfrowe odtwarzacze muzyki był gadgetami niewygodnymi i ograniczonymi. Z dnia na dzień stały się jednak urządzeniami, które chciał mieć każdy. Związany z nim iTunes sprawił, że muzyki nie kupowało się już o zarośniętego hipisa w obskurnej dziurze (za czym jednak coraz więcej osób tęskni) ani w gigantycznym domu handlowym. Steve’owi Jobsowi udało się przekonać największe amerykańskie wytwórnie muzyczne do swojego rewolucyjnego pomysłu – internetowego sklepu z muzyką który działał. Owszem, wcześniej także można było kupić cyfrową muzykę za pomocą Internetu, nigdy jednak tak szybko, wygodnie i tanio. Dziś na rynku są tysiące podobnych usług oraz odtwarzaczy.
Zaprezentowany w 2007 roku iPhone jest dziś najwyraźniejszym dowodem na geniusz Jobsa. Jeszcze rok wcześniej mało kto interesował się telefonami z dotykowymi wyświetlaczami. Były wolne, były niewygodne, były brzydkie. Na rynku niepodzielnie rządziły standardowe urządzenia z klawiaturą. Dziś wygląda to zupełnie inaczej. Wszyscy producenci telefonów oferują przede wszystkim urządzenia o funkcjonalności zbliżonej do kolejnych wersji iPhone (który, sam w sobie, wart jest dla Apple więcej niż wart jest cały Microsoft http://www.forbes.com/sites/timworstall/2012/08/19/apples-iphone-is-now-worth-more-than-all-of-microsoft/). Niedawni giganci, którym nie udało się dostrzec nadchodzących zmian – Nokia czy BlackBerry, są obecnie na skraju bankructwa, a większość nowych telefonów wygląda i działa prawie identycznie co iPhone.
W 2010 roku Steve Jobs prezentuje swoje kolejne dziecko – iPad. Sukces nie przychodzi szybko. Media informują o wpadce, o śmiesznym czymś czego nikt nie potrzebuje, o pozlepianych czterech iPhonach. Przecież tablety istniały od dawna i nikogo nie obchodzą, czemu więc akurat ten ma nagle stać się przebojem? Bo Steve Jobs oraz Apple wiedzą czego chcą klienci. Dziś urządzenia dotykowe zastępują przenośne komputery są na ustach wszystkich osób z branży IT a wszystkie firmy prześcigają się kolejnymi modelami.
Steve Jobs odmienił świat, bez Apple technologia informatyczna wyglądałaby dziś zupełnie inaczej. Oczywiście, po drodze było wiele pomyłek jednak to sukcesy się pamięta, gdyż w tym przypadku wpadki nie rzucają cienia na dokonania. Co ważne, przez całe swoje życie nie dał się zawładnąć popularnej modzie na altruizm. W przeciwieństwie do Billa Gates’a nie oddał połowy majątku na nieefektywne akcje humanitarne (choć Apple jest aktywnym działaczem np. Product Red), nie zaczął chwalić otwartych rozwiązań. Był kapitalistą, był tego świadomy i temu się poświęcił. Dzięki temu odmienił świat.
Niektórzy kolektywiści, socjaliści i anarchiści chcą jednak zniszczyć świadomość jego dokonań. Zarzuca mu się egoizm, działania monopolistyczne czy zamykanie świata informatyki. Zarzuca mi się, tak naprawdę, bycie prawdziwym kapitalistą. Nie jest to niczym zaskakującym gdyż pamiętać trzeba jak wiele osób włączyło się w „Ocupy Wallstreet” i „We are the 99%”. Nie umniejsza to jednak niesmaczności i niestosowności takich zarzutów.
Tak, Steve Jobs był egoistą. Był jednak racjonalnym egoistą który nie dał się pokonać altruizmowi. Sam powiedział o pieniądzach:
„Wyzwanie polega na tym, by odkryć jak je zwrócić światu. Można to zrobić albo je oddając, albo wykorzystując do wyrażenia swoich obaw i wartości”
(wywiad dla Playboya, 1985 rok).
Porównajmy to do działań Billa Gatesa. Twórca Microsoftu razem z kilkoma gigantami biznesu (między innymi Markiem Zuckerbegiem) podpisał przysięgę oddania na cele charytatywne co najmniej połowy swojego majątku. W celu umożliwienia sobie działań na rzecz głodnych i chorych oddał swoją firmę koledze, Steve’owi Ballmerowi, który do dziś jest jej CEO (z opłakanym skutkiem http://antyweb.pl/microsoft-ma-najgorszego-dyrektora-na-swiecie-wedlug-forbes/). Jaki jest efekt tej roszady? Dawanie pieniędzy, dawanie leków, altruistycznej pomocy jest pozorną pomocą. Bill z pewnością uważa inaczej, jednak faktem jest, że mimo miliardów dawanych na pomoc Afryce, nadal giną tam ludzie. Nadal brakuje tam podstawowych, zdawałoby się dóbr, jak edukacja czy nawet dostęp do wody. Nie ważne ile pieniędzy przeznaczy się na ratowanie Afryki poprzez altruizm nie będzie z tego nic dobrego, gdyż nie można połączyć dawania oraz zachęcania do działania. Steve Jobs nie włączył się w tego typu akcje, nie rozdawał pieniędzy. Zamiast tego nagradzał nimi ludzi zdolnych, ludzi którzy tworzyli dla niego. Można z łatwością powiedzieć jaki był rozmiar pomocy Billa, nie da się jednak ocenić pomocy Jobsa. To on zatrudniał, to on wymagał osiągnięcia doskonałości. Taka pomoc, takie racjonalnie egoistyczne działania przyczyniają się do polepszenia dobrobytu. To za jego pomocą współpracownicy zmienili świat oraz własny los. To dzięki niemu mamy łatwe i przyjazne komputery oraz nowoczesne telefony. To on „myślał inaczej” dzięki czemu mamy tak łatwy dostęp do informacji i rozwoju. Robił to jednak nie z chęci pomocy (która jest bezwartościowa i szkodliwa) a dla zysku oraz z własnej obsesji tworzenia (która jest siłą produktywną i piękną). Nie dawał, motywował.
„Pokaż mi swoje osiągniecia – a wiedza o nich da mi odwagę by sięgnąć po własne”
(Ayn Rand, „Źródło”)
To dlatego porównania z Howardem Roarkiem są aż tak na miejscu.
To dzięki jego charyzmie i manii perfekcji Apple to (nadal) Steve Jobs, więc wszelka krytyka tej firmy jest zarazem atakiem na jego osobę. Dochodzi do absurdalnych zarzutów, jako był winny złym warunkom pracy w fabrykach podwykonawców w Chinach (wolałbym pracować w tak złych warunkach niż głodować jako biedny rolnik gdzieś na obrzeżach niczego. Swoje zdanie na ten temat wypowiedział także Don Watkins http://capitalism.aynrand.org/the-smear-campaign-against-apple/). Jednak znaczna większość głosów krytyki skupia się na innych aspektach działalności.
Cokolwiek by anarchiści nie mówili, Apple nie jest wrogiem wolności. Jednym z naczelnych aktywistów wolnego oprogramowania jest Richard Stallman, twórca GNU oraz Free Software Fundation. Jego wkład w świat informatyki jest nie do przecenienia i nie można mu tego odbierać. Swoje życie publiczne oparł jednak na idei, że oprogramowanie powinno być wolne („free as free spech not as free Beer”), publiczne. Za największych wrogów obrał sobie Billa Gatesa oraz właśnie Steve’a Jobsa. Po śmierci Jobsa powiedział nawet:
„Nikt nie zasługuje na śmierć – ani Jobs, ani Bill, ani nawet ludzie winni większemu złu niż ich. Ale wszyscy zasługujemy na koniec Jobsa”
(Stallman.org http://stallman.org/archives/2011-jul-oct.html#06_October_2011_%28Steve_Jobs%29, 6 października 2011)
Widać jak wielką nienawiścią darzył wszystko, co reprezentował sobą Steve. Za gigantyczne zło uważał uczynienie z informatyki biznesu. Za swój życiowy cel obrał jej kolektywizację. Każdy, według niego, powinien móc korzystać z wytworów czyjejś pracy. Wydanie zamkniętego (bez publicznie dostępnego kodu źródłowego) programu miałoby uniemożliwić pracę innym, a opatentowanie rozwiązania technologicznego miałoby być wręcz zamachem na wolność. Czy jednak bez wizji realnego zysku, bez możliwości osiągnięcia realnej przewagi technologicznej nad konkurencją przyspieszył by postęp? Wielkie korporacje (takie, jak właśnie Apple ale też Google, Microsoft, Amazon i inni) wydają miliardy dolarów na działania rozwojowe swoich produktów. Gdyby proponowane przez Stallmana idee weszły w powszechne użycie byłyby to pieniądze oddane konkurencji. Po co miałbym spędzić ostatnie dwa lata nad jakimś wynalazkiem, jeśli w dwa dni po jego pokazaniu świata cała konkurencja świata odpowie jego skopiowaniem? Ayn Rand napisała:
„Patenty oraz prawo autorskie są legalną implementacją fundamentów wszelkich praw własności: prawa człowieka do produktów swojego umysłu”
(Ayn Rand, „Patents and Copyrights”, „Capitalism: An Unknown Ideal”)
Celem tego tekstu nie jest obrona patentów jako takich, lecz są one (w takiej czy innej formie. Ponownie – nie jest to celem tego tekstu) niezbędne do funkcjonowania własności prywatnej w XXI wieku, a więc i kapitalizmu. W ich miejsce Stallman (oraz coraz większa rzesza jego popleczników) proponuje kolektywizację, oddanie wszystkim wytworów umysłu jednostek wybitnych bezimiennemu tłumowi. Walka toczy się o samą definicję „własności intelektualnej”, o podstawowe prawa człowieka. Steve Jobs całym swoim życiem bronił tej ważnej sprawy. Każdy więc taki atak należy uznawać za atak na prawdziwą wolność, na ego człowieka.
Czy był człowiekiem doskonałym? W żadnym wypadku. Zarówno jego życie osobiste jak i niektóre praktyki biznesowe są obiektem różnej słuszności krytyki. Dla mnie, oraz dla milionów innych pozostanie on jednak symbolem zasłużonego sukcesu, zwycięstwa ludzkiego ducha.
Zakończmy ten tekst dwoma pięknym cytatami:
„Twój czas jest ograniczony, więc nie zmarnuj go na życie czyimś życiem. Nie ograniczaj się dogmatami, czyli życiem z owocami czyjejś myśli. Nie pozwól by hałas opinii innych zagłuszył twój wewnętrzny głos. A co najważniejsze, miej odwagę postępować zgodnie z własnym sercem i intuicją”
(Steve Jobs)„Czym jest wielkość? Odpowiadam: jest to zdolność do życia zgodnie z trzeba fundamentalnymi cnotami Johna Galta: racjonalnością, celem i godnością osobistą”
(Ayn Rand, wywiad dla Playboy’a, marzec 1964)
MS, 2013