Totalitarna chińska dystopia
Ludzi z wolnościowym zacięciem niezmiennie denerwuje, gdy rząd stawia im kolejne bariery prawne, ograniczenia i zakazy. Zamordyzm, który objawia się we wielu dziedzinach naszego życia, budzi nasz sprzeciw. Nie bez powodu boimy się, gdy rząd chce wiedzieć o nas więcej i więcej, a z każdym rokiem zacieśnia się lina upleciona z regulacji.
Gdyby w XXI wieku dowolne państwo europejskie postanowiło nagle wprowadzić ustrój totalitarny, rękoma czy to demokratycznie wybranych polityków, czy na skutek zamachu stanu, skala kontroli i zniewolenia byłaby nieporównywalna do czegokolwiek co znamy z historii. Co gorsza mają do tego wszystkie niezbędne narzędzia, dlatego tym bardziej trzeba dziś o wolność walczyć, zabiegać i nagłaśniać jej ograniczenia.
Przed każdym ustąpieniem pola państwu, każdym małym krokiem w tył, niezależnie od pobudek, dziś trzeba zastanowić się dziesięć razy.
Jednak stary kontynent póki co i tak jest w tych aspektach niczym dziecko, podczas gdy Państwo Środka jest już niezwykle doświadczonym i okrutnym graczem.
O projekcie wprowadzenia systemu, który miałby oceniać obywateli – i w zależności od tego karać ich bądź premiować – usłyszałem już około dwóch lat temu. Wtedy potraktowałem to jako coś odległego, à la orwellowskie wizje, a nie coś, co może wkrótce stać się realnym narzędziem.
Cóż – wszystko przypomina nieco grę w „posłusznego obywatela”. Aplikacja nazywa się SCS i jest instalowana masowo na urządzeniach mobilnych przez samych Chińczyków. Punkty dostaje się za wszystko – od dobrych ocen znajomych, podróżowanie komunikacją miejską zamiast samochodem, pracę w określonych sektorach czy zdrowe odżywianie się. Stracić je równie łatwo – za unikanie podatków, podejrzane transakcje, słabo ocenianych znajomych… Najwięcej jednak traci się, gdy nie posiadamy aplikacji wcale – wówczas niska ocena jest przyznawana automatycznie.
To wszystko oczywiście zostało okraszone systemem kar i nagród. Nie chcesz być przykładnym obywatelem? Pokażemy cię całemu miastu na ekranie wstydu, uniemożliwimy wzięcie kredytu, poruszanie się transportem publicznym, obniżymy rating twoim znajomym, będziesz wyświetlany niżej na portalach randkowych. Grzecznie poddajesz się władzy? Wspaniale – możesz transportem publicznym podróżować nawet za darmo, kredyty otrzymasz na preferencyjnych warunkach, warto się z tobą przyjaźnić (i to dosłownie i bardzo wymiernie), a na portalach randkowych będziesz wyświetlany na samym szczycie.
To już funkcjonuje. Działa. Oko wielkiego brata patrzy i czuwa.
W Europie są wciąż nieco inne standardy, więc nie bez powodu tak często i otwarcie krytykuję Chiny, jednak nie zdziwię się, gdy kiedyś i u nas pojawią się podobne mechanizmy. Podczas gdy tam jawnie chodzi o podporządkowanie jednostek władzy, u nas wolność przegrywa z bezpieczeństwem, na rynku niematerialnych wartości. Mało tego, bezpieczeństwo wciąż jest na kursie rosnącym. Tak samo z pewnością będą argumentować w chwili, gdy zamontują podobną aplikację w telefonie każdego Polaka czy Europejczyka… W klatce, w kaftanie bezpieczeństwa będziemy najbezpieczniejsi.
„Ci którzy rezygnują z Wolności w imię odrobiny tymczasowego bezpieczeństwa, nie zasługują na żadne z nich.” ~ Benjamin Franklin