Biografia Rothbarda – spotkanie z Obiektywistami
Prezentujemy kolejny rozdział biografii Rothbarda „Przeciw Państwu” wydanej dzięki pracy Stowarzyszenia Libertariańskiego. Link do poprzedniego fragmentu tu.
Dzięki niemu dowiemy się, że obiektywiści winni byli niewygłoszenia przez Rothbarda Czystego Serca ważnego wykładu, metody mieli lepsze od stalinowskich, a Ayn Rand nie znała się na polityce zagranicznej (w odróżnieniu natomiast od Murraya, jak należy mniemać)
W liście do Richarda Cornuelle’a Rothbard pisał, że zaczął terapię u Brandena, gdyż jego psychologiczne idee wydawały mu się bardzo interesujące, a Ayn przyrzekła mu bardzo szybkie wyleczenie.
Jednakże wraz z upływem czasu cały ten układ zaczął mnie coraz bardziej odpychać; jeśli myślisz, że Ayn była zła już wcześniej, powinieneś zobaczyć, jak Branden zorganizował wokół siebie i niej cały kult, zrzeszający oniemiałych nastolatków, który czerpie swą siłę z prowadzonej przez niego terapii. Ostatnio, gdy Branden zaczął mi udowadniać, że warunkiem mojego „uleczenia” jest napastowanie Joey, aby porzuciła chrześcijaństwo na rzecz ateizmu oraz zerwanie kontaktu z takimi chrześcijańskimi znajomymi, jak Leonard Liggio czy Frank Meyer, przekonałem się wtedy, że muszę przestać się z nim spotykać. Dopiero wówczas dotarło do mnie, jaki z niego niedorzeczny fanatyk.
Rothbard do Richarda Cornuelle’a, 27 lipca 1958
W czasie jednego z ostatnich spotkań Rothbardów z Rand i jej otoczeniem randyści postanowili uwierzyć biednej Joey na słowo oraz dać jej szansę na odkupienie. Rand zawyrokowała: „niech przeczyta dowody Z”. Jeśli Joey przeczyta te rzekome dowody – zawierające wykład Brandena na temat ateizmu — i nadal pozostanie nieprzekonana, byłby to – wedle randystów — ostateczny dowód na jej beznadziejną irracjonalność. Joey została stosownie odeskortowana do oddzielnego pokoju, gdzie usiadła i przeczytała okropnie nudny tekst, który okazywał wobec religii i religijnych pobudek mniej zrozumienia niż pies wobec poezji. Po czym pozostała nieprzekonana i u boku Murraya.
Łapiąc oddech
W sekcie Rand podobny objaw buntu nie mógł być długo tolerowany. Choć Rothbard tuż po tym dziwacznym wydarzeniu był zdeterminowany, aby zerwać z obiektywistami wszelkie kontakty, „starszy kolektyw” nie patrzył na porzucających nauki przychylnym okiem. Jakby dla podkreślenia własnego szaleństwa, w krótki czas potem randyści znaleźli pretekst do pozbycia się Rothbarda, zarzucając mu plagiat zarówno idei Ayn Rand, jak i nieopublikowanego tekstu Barbary Branden, napisanego do uniwersyteckiego czasopisma, który Murray miał wygłosić na konferencji. Chodziło o jego klasyczny esej Pod płaszczykiem nauki. Rothbard odrzucił ich zarzuty punkt po punkcie, zauważając, że koncepcje, które randyści uważają za swoje oryginalne twory, mają swój początek w nauce średniowiecznych scholastyków.
Na ironię zakrawa fakt, że oskarżenia pojawiły się w kontekście akurat tego artykułu, którego zasadnicza część poświęcona jest dowodowi na istnienie wolnej woli — kwestii, która dopiero co doprowadziła do starcia między Rand a Rothbardem. Zmieniwszy swoje stanowisko, Rand twierdziła teraz, że to Rothbard ukradł jej oryginalny pomysł.
W niesamowicie pompatycznym, siedmiostronicowym, pisanym maczkiem liście do Rothbarda z 2o lipca 1958 roku, Nathaniel Branden oskarża go o kradzież idei, że człowiek przychodzi na świat bez żadnej wrodzonej wiedzy, że musi działać zgodnie ze swoją naturą oraz że to rozum, a nie jakaś mistyczna intuicja, jest najlepszym przewodnikiem działania. Poinformował Rothbarda w sposób zdecydowany, że rzekomym wynalazcą i właścicielem tych idei jest Ayn Rand. Gdy usłyszał o tym Mises, stwierdził: „Naprawdę nie zdawałem sobie sprawy, że koncepcja głosząca, iż człowiek nie ma żadnej wbudowanej wiedzy, jak przetrwać, a zadaniem jego rozumu jest odkrywanie wartości i cnót (celów i środków), potrzebnych mu do utrzymania się przy życiu, nie była znana ludzkości przed jesienią 1957 roku”.
Branden twierdził, że prześledził esej Rothbarda linijka po linijce i odnalazł w nim podobno co najmniej tuzin przykładów, że Rothbard niemal sparafrazował mowę Galta oraz rozprawę Barbary Branden. Gdyby Branden naprawdę to zrobił, porównując ze sobą te teksty, prawda stałaby się jasna nawet dla niego. Nie tylko nie mogło być mowy o plagiacie, lecz występowały także znaczące różnice konceptualne i stylistyczne. Styl Rothbarda, jasny, zwięzły, oszczędny i dosadny, zupełnie nie przypomina władczej i przedramatyzowanej retoryki randyzmu. Natomiast co do kwestii kradzieży idei, zarzucanej Rothbardowi przez Brandena, absurd oskarżenia świetnie oddał jeden z organizatorów konferencji, Helmut Schoeck, czołowy ekonomista austriacki i autor klasycznej Zazdrości, który napisał, że zarzut plagiatu był zupełnie niedorzeczny. Idee eseju Rothbarda „są częścią setek, jeśli nie tysięcy książek i traktatów, opublikowanych w ciągu ostatnich sześćdziesięciu, a w niektórych przypadkach kilkuset lat”. Branden twierdził, że użyty przez Rothbarda przykład dziecka z bronią, służący za ilustrację potrzeby nabycia wiedzy, został skopiowany z rozprawy Barbary Branden. Profesor Schoeck uznał to oskarżenie za najbardziej absurdalne ze wszystkich: przykład z dzieckiem z bronią „można znaleźć w każdym podręczniku psychologii społecznej, kontroli społecznej i tym podobnych zagadnień z ostatnich sześćdziesięciu lat. Sam korzystałem z niego w wielu wykładach. Jest on najbardziej oczywistym przykładem, przychodzącym na myśl każdemu, kto próbuje wytłumaczyć tę kwestię”. Schoeck udzielił Rothbardowi rady: „Zignoruj tych świrów”.
Rothbardowi byłoby łatwiej to zrobić, gdyby Branden nie był jego terapeutą. Przez ostatnie sześć miesięcy Rothbard powierzał mu swe sekrety, nadzieje, lęki i otworzył przed nim serce, ufając, że jego poczucie etyki zawodowej i przyzwoitość zapewnią, że nie zawiedzie jego zaufania. Jednakże z listu do Richarda Cornuelle’a dowiadujemy się, że „Branden zaczął opowiadać innym fakty dotyczące mojej terapii, zarówno prawdziwe, jak i fałszywe”.
Rothbard był zmartwiony lub nawet zdenerwowany tym niepokojącym wydarzeniem, o czym świadczą jego nieco rozpaczliwe listy do Misesa i Cornuelle’a. Oprócz upokorzenia, jakiego zaznał od swojego terapeuty, który rozpowszechniał historie na jego temat, Rothbard musiał zmierzyć się z faktem, że dwóch jego dobrych przyjaciół, George Reisman i Robert Hessen, stanęło po stronie Brandena i zerwało z nim kontakt. Dezercja tych dwóch weteranów Koła Bastiatowskiego oraz ich wsparcie udzielone oskarżeniom Brandena o rzekomy plagiat były kolejnym bolesnym aspektem całej tej sprawy.
Połączenie ideologii z psychoterapią dały liderom randystowskiego kultu większą władzę nad swoimi zwolennikami niż ta, którą mieli do dyspozycji stalinowcy. Oznaczało to, że za sprawą Brandena i jego zastępu „obiektywistycznych” psychoterapeutów wszyscy adepci byli na ich usługach. Pacjenci zdradzali im swoje najgłębsze sekrety, z których część byłaby dla nich co najmniej kłopotliwa, gdyby została ujawniona. W takich okolicznościach utrzymywanie ich w ryzach nie stwarzało liderom kultu zbyt wielu kłopotów. Jeśli Rand lub Branden zadecydowali, że jakiś obiektywista odbiegł od ortodoksji, nie okazuje skruchy i musi zostać wykluczony, wówczas wszystkie te poufne informacje były ujawniane podczas procesu. Wielkim Inkwizytorem na tych dziwacznych seansach był zawsze Nathaniel Branden, Rand pełniła rolę sędziego, a cała reszta przywódców ruchu randystowskiego robiła za grecki chór, posłusznie powtarzając oświadczenia swych przywódców.
Jak można było się spodziewać, Rothbard również został zaproszony na własny proces, ale odmówił. Odbył się więc pod jego nieobecność i chociaż wyrok nie był jednogłośny, randystowski „starszy, kolektyw” wydalił Rothbarda ze Świata Rozumu w Zewnętrzną Otchłań.
Krótka historia ruchu obiektywistycznego – pełna podziałów, wykluczeń oraz wewnętrznych walk prowadzonych z nieubłaganym okrucieństwem – w pełni potwierdziła wypowiedziane niegdyś przez Rothbarda pod adresem randystów oskarżenie o totalitarny religijny kult oparty o emocjonalizm. Mimo to rozumiał i doceniał sukces powieści Rand, gdyż sam doświadczył ich atrakcyjności. Rothbard widział konieczność korzystania z emocji na równi z rozumem, a ze sztuki na równi z nauką w dążeniach do radykalnej społecznej zmiany. Omawiając„równowagę między rozumem a emocjami w ideologii i propagandzie skutecznych ruchów radykalnych”, Rothbard pisał: „wydaje się jasne, że libertarianizm powinien dążyć do połączenia rozumu i emocji, entuzjazmu oraz pragnienia sprawiedliwości, które czerpią z rozumowego pojmowania libertariańskiej doktryny. Z drugiej strony, rozum bez emocji bywa przytępiony, mechaniczny, bez polotu, nudny”.
Właśnie to należy uznać za prawdziwe źródło początkowego zainteresowania Rothbarda oraz libertarian w ogóle Atlasem Zbuntowanym i Obiektywizmem: potrzeba dramatu, splendoru, mitu oraz politycznego symbolu. Chrześcijańscy libertarianie z „Wiary i Wolności” posługiwali się retoryką, formułami i symbolami chrześcijaństwa, argumentując na rzecz ekonomicznej i osobistej wolności, co odpowiadało Rothbardowi pod warunkiem, że uzyskiwał dzięki temu platformę do wyrażania swych libertariańskich poglądów. Z kolei randyści, przekonując do bardzo podobnych celów, wykorzystywali retorykę, formuły i symbole agresywnie świeckiej religii własnego pomysłu. Rothbard był skłonny zaakceptować i to, póki nie wpadł w sidła psychologicznego sadyzmu, uprawianego przez Rand i jej zwolenników w imię „rozumu”.
Wyjaśnienie to jest, ogólnie rzecz biorąc, prawdziwe, choć pomija fakt, iż Rothbardowi naprawdę podobała się filozofia jego randystowskich sprzymierzeńców. W jego uprzednim sojuszu z „Wiarą i Wolnością” brakowało tego czynnika: Rothbardowi nigdy nawet nie przeszło przez myśl, by przyłączyć się do wspólnoty Fifielda [pastor WiW]. Niestety jednak bardzo szybko przystąpił do kościoła Brandena. Mimo to, nigdy nie wszedł w kult Rand tak głęboko, jak uczyniło to wówczas wielu z najbardziej inteligentnych libertarian, a zbuntowanie się przeciwko nakładanym na niego ograniczeniom nie zajęło mu zbyt wiele czasu.
Istnieje wiele dowodów i przyczyn by sądzić,że kłótnia z randystami była dla Rothbarda początkowo ciężkim przeżyciem. Nadzieja, że „obiektywistyczna terapia” pozwoli mu pozbyć się lęku przed podróżowaniem prysła i nie był w stanie udać się nawet na sympozjum odbywające się w Sea Island (w stanie Georgia), na którym miał wygłosić swój tekst Zadania nauki. W liście do organizatorów konferencji Rothbard pisał: „Gdy przyjąłem Państwa zaproszenie poprzedniej zimy, byłem przekonany zapewnieniami mojego terapeuty, Nathaniela Brandena, do którego chodziłem, że pozbędę się mojej fobii przed podróżowaniem, że z pewnością stawię się na konferencji, gdyż jesienią będę już zdrów”. Jednak w połowie lata nie było widać żadnych oznak poprawy i Rothbard był zmuszony wytłumaczyć organizatorom konferencji, że sprawdził wiele innych możliwych sposobów dostania się na nią, lecz bezskutecznie. List ten był dowodem rozpaczy Murraya i jego lektura jest niełatwa, szczególnie, gdy zdamy sobie sprawę z rozmiaru psychicznego zniszczenia dokonanego przez Brandena na ufającym mu pacjencie. Niecodzienna sytuacja, w której terapeuta Rothbarda zagroził mu wytoczeniem procesu, doprowadziła do publicznego ujawnienia intymnych szczegółów jego stanu psychicznego. Okropność tego wydarzenia ilustruje także fakt, że w liście do Brandena Rothbard pisał, iż to właśnie Branden jako pierwszy zaproponował mu udanie się na konferencję i wygłoszenie na niej przemówienia. To Branden przekonywał go, że „istnieje dziewięćdziesiąt pięć procent szans na moje uczestnictwo w konferencji”. Traktował ten wyjazd jako test zdolności Rothbarda do pokonania jego lęku, a następnie zaatakował go fałszywymi zarzutami dokonania plagiatu. Jeśli cokolwiek jest w stanie obrazować zagrożenia, jakie niesie ze sobą kult jednostki, oto najlepszy przykład.
Problem z obiektywizmem został trafnie zdiagnozowany przez Rothbarda, który poczynił kluczową uwagę, że „przystąpienie do ruchu drogą lektury powieści oznaczało, że mimo wciąż deklarowanego podporządkowania rozumowi, prawdziwym czynnikiem popychającym adeptów ruchu do konwersji były rozgorączkowane emocje”. Emocjonalna siła randowskich mitów sprawiała, że wiele młodych osób miało po raz pierwszy styczność z ideami indywidualizmu i wolnego rynku. „Niemal wszyscy młodzi ludzie, którzy w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych zostali przyciągnięci do libertarianizmu, trafili tam za sprawą randystowskiego ruchu”, pisał Rothbard, „przede wszystkim dzięki emocjonalizmowi Atlasa Zbuntowanego. Tytuł wydanej w 1971 roku książki Jerome’a Tuccille’a It Usually Begins With Ayn Rand [Zwykle zaczyna się od Ayn Rand] z pewnością trafnie opisuje tamten okres. Jednak w rezultacie tego napływu randyści jeszcze bardziej zbzikowali na punkcie emocjonalizmu oraz kultu osoby Ayn Rand. Choć sytuacja nie była całkowicie nieodwracalna, kolejnym wielkim problemem było to, że „młodych zwolenników Rand aktywnie zniechęcano do zapoznawania się z jakimikolwiek odmiennymi opiniami, a nawet z suchymi faktami. Każdego młodego indywidualistę przekonywano, że może wysnuć całą teorię rzeczywistości, posługując się jedynie własnym rozumem”, co „sprawiło, że libertariański narybek zatrzymywał się na niedojrzałym etapie”. Pełna pewności siebie ignorancja szeregowych randystów stanowiła odbicie charakteru ich przywódczyni: sama Rand rzadko kiedy czytywała coś bardziej poważnego niż powieści detektywistyczne”. Wydawało się, że każdy z adeptów wielokrotnie czytał jej książki, i nic więcej. Jak na osobę, która twierdziła, że stworzyła całościowy system filozoficzny, obejmujący metafizykę, epistemologię, etykę oraz estetykę, Rand napisała bardzo niewiele tekstów niebędących powieściami. Długo obiecywany traktat filozoficzny nigdy nie powstał. Poza cienką książeczką na temat obiektywistycznej teorii tworzenia pojęć oraz rozmaitych wykładów i krótkich esejów, zaczerpniętych z jej czasopisma, rozprawy filozoficzne Ayn Rand są dość skąpe: długi esej pt. For a New Intellectual, opublikowany w książce o tym samym tytule oraz wykład The Objectivist Ethics [Etyka obiektywistyczna], przedrukowany w zbiorze krótkich tekstów zatytułowanym The Virtue of Selfishness [Cnota egoizmu]. I to wszystko (oficjalna lista lektur Instytutu Nathaniela Brandena zawierała książki Ludwiga von Misesa, z zastrzeżeniem, że Rand nie zgadza się z jego „subiektywistycznymi poglądami na temat epistemologii”. Było to oczywiście zniekształcenie prawdziwych poglądów Misesa. Łącząc epistemologię z metodologią ekonomii, Rand i jej zwolennicy dawali tym samym świadectwo swojej monstrualnej ignorancji.
W swojej Pasji Ayn Rand Barbara Branden cytuje Rothbarda stwierdzającego, że „zasadniczo zgadza się z całą filozofią [Rand]”, nie przytaczając źródła. W sposób absurdalny i niepoparty żadną dokumentacją twierdzi także, że Rothbard powiedział, iż „to Rand przekonała go do teorii praw naturalnych, które omawia w swojej książce”.
Pomysł, że Rothbard musiał być przekonany przez Rand do idei praw naturalnych jest niemal tak niedorzeczny jak twierdzenie, że wymyśliła je sama Ayn Rand. Tak jak zamiłowanie do sprawiedliwości obecne było u Rothbarda na lata przed publikacją Atlasa Zbuntowanego, tak samo idea praw naturalnych znana była od wielu wieków. Co ciekawe, Rothbard poczynił tę uwagę w swoim liście od wielbiciela do Rand po wydaniu Atlasa, w którym stwierdzał:
Gdy poznałem cię przed wielu laty, byłem zwolennikiem Misesa, ale nie podobała mi się jego niechęć do praw naturalnych – czułem, że są prawdziwe, lecz nie umiałem tego wykazać. Wprowadziłaś mnie w świat filozofii naturalnych uprawnień i prawa naturalnego, o których istnieniu nie wiedziałem i miesiąc po miesiącu, pracując samodzielnie, tak jak wolę to robić, poznałem i przestudiowałem chlubną tradycję praw naturalnych.
Świadczy to o tym, że Rand zdawała sobie sprawę, że ma intelektualny dług nie tylko wobec Arystotelesa, jak twierdziła. Rand z pewnością udzieliła Rothbardowi kilku wskazówek odnośnie do kierunku, w którym mogło pójść jego badanie, co poświadczył sam Rothbard – nie było więc tak, jak twierdziła Barbara Branden, że „to Rand przekonała go do teorii praw naturalnych, które omawia w swojej książce”.
Jak wskazał libertariański filozof George H. Smith w książce Atheism, Ayn Rand and Other Heresies, „teoria etyki Rand oparta jest na prawie naturalnym, podejściu, które było niesłychanie popularne przez wiele wieków (znajdujemy je np. u starożytnych stoików). Gdy etyka prawa naturalnego popadła w niełaskę, Rand była przedstawicielką mniejszości wśród filozofów (przede wszystkim arystotelików), którzy próbowali wskrzesić tę tradycję, choć w tym przypadku, tak jak i w innych, Rand odniosła mylne wrażenie, że zamiast ożywiać stary, tworzy zupełnie nowy kierunek”.
Traktowanie Rand jako pierwszego libertariańskiego teoretyka praw naturalnych wydaje się co najmniej wątpliwe, szczególnie według doniesień Rothbarda, że trzeba ją było odwodzić od poparcia koncepcji wywłaszczenia, czyli przejmowania prywatnej ziemi przez rząd. Omawiając źródła myśli Rand, w tym Rose Wilder Lane oraz Isabel Paterson, Rothbard zauważył, że „ostatnią osobą, której udało się przekonać Ayn Rand do czegokolwiek był Herb Cornuelle. Najwidoczniej nawrócił ją na sprzeciw wobec wywłaszczenia. Wcześniej go popierała, ponieważ był zgodny w konstytucji”.
Stwierdzenie pani Branden, że Rothbard zasadniczo zgadzał się z poglądami randystów, jest prawdziwe jedynie w tym wąskim sensie, że wszyscy oni byli zwolennikami indywidualizmu oraz leseferystycznego kapitalizmu. Wspólne im było przekonanie o konieczności racjonalnej etyki. Różniło ich ogólne podejście do idei. Stosunek Rand do historii idei i jej własnego w niej miejsca został podsumowany w oświadczeniu Howarda Roarka, bohatera Źródła, który powiedział: „Niczego nie dziedziczę Nie stoję u końca żadnej tradycji. Stoję być może u początku nowej”.
W przeciwieństwie do Rand, Rothbard był zbyt oczytany, by sądzić, że sam wynalazł pojęcie rozumu i indywidualizmu. Był spadkobiercą nie tylko koncepcji Misesa i szkoły austriackiej, lecz również rewolucyjnego optymizmu Lorda Actona, intelektualnej i politycznej spuścizny klasycznego liberalizmu, a także bojowego ducha stanowczego antyimperializmu Starej Prawicy. Był dumny, że stoi u końca długiej i chwalebnej tradycji.
Przygoda Rothbarda z ekscentryczną egzotyką myśli Rand i jej zwolenników była jednorazową wycieczką, krótkim przerywnikiem poprzedzającym kolejny etap światopoglądowej odysei. Podróży, która zaniosła go poza lewicę i prawicę, przyczyniając się do stworzenia w trakcie jej trwania nowej syntezy: libertarianizmu. W świecie fantazji Ayn Rand i jej zwolenników, w którego centrum stały oświadczenia fikcyjnych bohaterów i wydarzenia z powieści, nie było nawet miejsca na tak realistyczne kwestie, jak wizja wojny nuklearnej. Jednak w prawdziwym świecie uczono dzieci w szkołach, podczas ćwiczeń na wypadek nalotów, reagowania na komendę „Padnij, kryj się!”, podczas gdy ich rodzice budowali schrony przeciwatomowe na podwórzach amerykańskich przedmieść. Rand, jako rosyjska imigrantka i zbieg ze stalinowskiej Rosji, była fanatyczną zwolenniczką zimnej wojny i zupełnie nie znała się na polityce zagranicznej, w związku z czym oczywiście wiele pisała na ten temat. Gdy sytuacja międzynarodowa uległa pogorszeniu i nad horyzontem zawisła groźba wojny, Rothbard niepokoił się coraz bardziej i instynktownie zbliżył się do swego starego przyjaciela, Leonarda Liggio, który trzymał się z dala od randystów, a zamiast tego utrzymywał kontakty z antymilitarystyczną lewicą.