Reguły czy zasady?
Na początku filmu „Butch Cassidy i Sundance Kid” Butch Cassidy jest wyzwany na pojedynek na noże przez innego członka swojego gangu, Hole-in-the-Wall. Grając na czas Butch podchodzi do niego by omówić reguły walki. „Reguły? W walce na noże?” pyta się z niedowierzaniem wyzywający, opuszczając jednocześnie gardę. Moment ten wykorzystuje Butch, który obezwładnia go ciosem poniżej pasa.
Ta scena zawsze była dla mnie celną wyceną wartości reguł.
Przez „reguły” (bądź „przepisy”) rozumiem tu samowystarczalne i kompletne zalecenia dotyczące konkretnych działań, mówiące co robić albo jak to robić. Zapinaj pasy bezpieczeństwa. Nie pal w windzie. Nie idź do łóżka na pierwszej randce. Nie jedź powyżej limitu prędkości. Nie uderzaj poniżej pasa. Za wieloma regułami stoi racjonalne uzasadnienie wynikające z szerzej pojętej zasady. Jeśli jednak reguły zajmują miejsce zasad, tak jak coraz częściej ma to miejsce obecnie, to reakcja Butcha Cassidy’ego jest prawidłowa: nie pozwól by stawały ci one na drodze.
Reguły – od pocałunku do konsumpcji
W przeciwieństwie do zasad, reguły są konkretne i mają ograniczony zakres, zalecając konkretny rodzaj działania w konkretnej sytuacji. „Nie pal w windzie” to reguła. „Uprzejme traktowanie innych ludzi by pozostać z nimi w dobrych stosunkach” to zasada. Ktoś kto stosuje się do tej zasady na pewno nie paliłby w windzie, w której znajdują się inne osoby – nie rozmawiałby także głośno w kinie, nie obrażałby gospodarza imprezy, ani nie robiłby szeregu innych rzeczy, które obejmuje ta zasada.
Duże obszary życia społecznego, które powinny podlegać – a które w dużej mierze niegdyś podlegały – zasadzie uprzejmości, sprawiedliwości, czy wzajemnego szacunku, są obecnie zbiurokratyzowane przez reguły. W kinie widzowie muszą być poinformowani, że rozmowy podczas seansu są zakazane. Interakcje między kobietą, a mężczyzną w miejscu pracy są obecnie regulowane przez przepisy o napastowaniu seksualnym, które usiłują zastąpić zasadę wzajemnego szacunku. W Antioch College kilka lat temu oficjalne reguły przeniosły biurokrację do sypialni. Nowe przepisy wymagały „Uzyskania werbalnej zgody wraz z każdym nowym poziomem fizycznej i/lub seksualnej interakcji/kontaktu (…) Żądanie zgody musi być konkretne dla każdego działania”, od pocałunku do konsumpcji. To co jest najbardziej gorszące w tym regulaminie, to nie tyle bezczelna ingerencja w jedną z najbardziej prywatnych osobistych spraw, lecz kretyńska próba rozbicia delikatnego i różniącego się w konkretnych przypadkach pas de deux na kolejne kroki, do których można ułożyć przepisy.
Co zrobić po niezrobieniu
Ponieważ są one tak konkretne, żaden zestaw reguł nie mógłby nigdy pokryć wszystkich sytuacji i działań, do których odnoszą się zasady. Ten defekt ma szczególne znaczenie w etyce, polu, które dostarcza najszerzej zakrojonych i najbardziej fundamentalnych rad co do ludzkiego działania. Weźmy na przykład Dziesięć Przykazań. Pomijając kilka pierwszych, które tyczą się czci wobec Boga, cała lista jest całkiem sensowna. Raczej dobrym pomysłem jest odnoszenie się z czcią do swoich rodziców oraz nie popełnianie kradzieży, zabójstwa, cudzołóstwa, nie głoszenie fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu, czy nie pożądanie jego dóbr. Jednakże te reguły nie pokrywają materii całego życia.
Co dalej, po tym jak już udało nam się nie zrobić wszystkich tych zakazanych rzeczy? Jakimi wartościami kierować się w życiu? Jak obchodzić się z ludźmi poza prostym respektowaniem ich praw? Co jest odpowiednim wyborem: samopoświęcenie, czy działanie wyłącznie we własnym interesie? Na te i szereg innych pytań nie znajdziemy odpowiedzi w przepisach.
Podobny problem tyczy się poszczególnych reguł. Fałszywe świadectwo przeciw bliźniemu, na przykład, jest szczególnym rodzajem kłamstwa, które jest szczególną formą nieuczciwości: próby pozyskania czegoś przez fałszowanie rzeczywistości. W moim własnym przypadku, ponieważ zazwyczaj nie plotkuję, wątpliwe jest to bym kiedyś stanął przed wyborem umożliwiającym wypowiedzenie fałszywego świadectwa wobec kogoś częściej niż raz na dzień. Nawet jeśli rozszerzymy przykazanie tak by obejmowało każdy rodzaj kłamstwa, tak jak chrześcijańscy moraliści zazwyczaj robią, to wciąż będzie to reguła dotycząca konkretnego działania. Istnieje wiele form nieuczciwości równie niemoralnych, a nie pojawiających się w zestawieniu reguł, jak chociażby plagiat, fałszywość i udawanie kogoś kim się nie jest, czy nawet oszukiwanie samego siebie. Z drugiej strony zasada mówiąca, że każdy powinien szukać wartości trzymając się rzeczywistości, a nie poprzez jej fałszowanie daje nam spójne przewodnictwo w szeregu różnych okoliczności, które nigdy nie mogłyby zostać pokryte nawet najdłuższą listą szczegółowych reguł.
Reguły, zasady i poziom konceptualny
Przewaga zasad jest przewagą konceptualną, pojęciową. Łączą one otwarty katalog konkretnych przypadków, które podlegają pod pojedynczą abstrakcję. Pojęcie „człowieka” jest pojedynczą jednostką umysłową odnoszącą się do wszystkich istot ludzkich; bez tego pojęcia musielibyśmy dokonać niemożliwego i stworzyć listę wszystkich ludzi jako indywidualnych i odmiennych bytów. W podobny sposób zasada jest pojedynczą jednostką umysłową, która pokrywa mnogość działań i okoliczności. Zasada, że np. powinno się panować nad pojazdem tyczy się każdego rodzaju pojazdu, stanu drogi, stopnia zagęszczenia ruchu itp., ponieważ nie da się tu wyszczególnić spójnej listy szczegółowych reguł.
Oczywiście za tę przewagę jaką niosą ze sobą zasady płaci się cenę. Ponieważ są one tak abstrakcyjne, należy stosować zasady do konkretnych przypadków poprzez dokonywanie osądu, wzięcie pod uwagę konkretnych faktów i kontekstu. Na przykład w przypadku uczciwości zakres informacji, który jest się zobowiązanym przekazać drugiej osobie zależy od natury stosunku z tą osobą. Prowadzi to jednak do drugiego defektu reguł. Są one formułowane tak by pasowały do konkretnego kontekstu, lecz nigdy nie wyszczególniają jego natury bądź ograniczeń. W wyniku tego reguły zawsze posiadają wyjątki, które często są ze sobą sprzeczne. Ktoś próbując trzymać się reguł bez korzystania z szerszych zasad nigdy nie będzie mógł stwierdzić, czy ma do czynienia z wyjątkiem oraz jak ma rozwiązać konflikt.
Na przykład cześć wobec swoich rodziców jest zazwyczaj kwestią zarówno sprawiedliwości jak i uczucia – oddaniem im tego, co jesteśmy im dłużni za danie życia i opiekę. Jednakże czwarte przykazanie ma wyjątki. Niektórzy rodzice traktują swoje dzieci z taką okrutnością czy zaniedbaniem, że nie należy im się żadna cześć – wręcz przeciwnie. Przykazanie nie potrafi nas w tym przypadku pokierować. Może to natomiast zrobić zasada sprawiedliwości. Po pierwsze zasada ta nie ma wyjątków – zawsze powinno się traktować ludzi tak jak na to zasługują, w świetle cnót i wad, które praktykują, dobra lub zła, które poczynili i prawowitych oczekiwań, które mają na podstawie istniejącego stosunku. Jest zatem bezpiecznym poleganie na tej zasadzie w każdych okolicznościach. Po drugie, zasada ta mówi nam jak identyfikować oczekiwania względem bardziej konkretnej reguły: nie powinno otaczać się czcią rodziców za ich wady, nie powinni być otaczani czcią jeśli zawiedli w opiece nad swymi dziećmi.
Dokonywanie osądu nie może być wyeliminowane z ludzkiego życia, a próby doprowadzenia do tego poprzez snucie sieci reguł ma destrukcyjny wpływ na sprawy zarówno prywatne jak i publiczne.
Na przykład przy najmowaniu pracownika czynniki, które są brane pod uwagę nie są ograniczone do tych, które można zmierzyć, albo nawet nazwać. Doświadczona w prowadzeniu rozmów kwalifikacyjnych osoba może zauważyć subtelne cechy osoby i to jak się ona prowadzi, co może z kolei powiedzieć jak taka osoba będzie sprawować się w pracy, odnosić do innych pracowników, itp. Pracodawcy chcący uniknąć sankcji wynikających z prawa wiedzą jednak, że nie mogą odwołać się do takiego osądu jeśli stanęliby przed sądem, pozwani przez członka chronionej mniejszości, który nie dostał pracy. W wyniku tego będą oni bardziej skłonni do polegania na listach umiejętności, które można „odhaczyć”, a niektóre firmy zaczęły nawet lobbować za konkretnymi kwotami, które miałyby umożliwić im prawną ochronę. W rezultacie mamy do czynienia nie tylko z niesprawiedliwością pod postacią dawania pracy tym ludziom, którzy normalnie by jej nie dostali, lecz także z ogólnym pogorszeniem się całego procesu selekcji.
Jest jeszcze ostateczna wada, którą reguły mają pomimo swej konkretności. Jest to najpoważniejsza wada ze wszystkich, jest także ze wszystkich najbardziej wyraźna w dziedzinie etyki: jeśli reguły nie są osadzone na zasadach, to nie mogą być racjonalnie usprawiedliwione. Moralny kodeks musi być potwierdzony odniesieniem do fundamentalnej wartości, ostatecznego dobra, dla którego wszystkie inne cele działania są środkami. W obiektywizmie takim dobrem jest życie i szczęście jednostki. Zasady moralne identyfikują wymogi udanego życia. Produkcja to wartość, ponieważ zaspokaja nasze potrzeby. Wiedza konceptualna to wartość, ponieważ sprawia, że produkcja jest możliwa. Racjonalność to wartość, ponieważ tylko dzięki niej można pozyskać i utrzymać konceptualne pojęcie rzeczywistości. Uczciwość i prawość to cnoty, ponieważ są one jedynym sposobem na utrzymanie działań jednostki związanymi z pojęciem rzeczywistości. Przykładów jest jeszcze wiele.
Oderwane od tego kontekstu reguły nie mają racjonalnej racji bytu. Mogą być zaakceptowane tylko poprzez wiarę bądź władzę, czyli arbitralne nakazy. Jest to podstawowy powód dla którego moralność jest dla większości ludzi ograniczeniem narzuconym z zewnątrz. Ayn Rand często mówiła, że moralność jest żywotną potrzebą, czymś, co ma być użyte i wycenione jako narzędzie służące do uzyskania szczęścia. Dla kogoś, kto na przykład ceni swój umysł, jest dumny z tego, że go ćwiczy i na nim opiera swoje działania, nieuczciwość nie stanowi pokusy. Bez tego zrozumienia jednakże moralne reguły będą doświadczone jako zewnętrzne ograniczenie, ciężar nałożony na dążenie do szczęścia, tak jak w starym dowcipie o Dziesięciu Przykazaniach. Mojżesz schodzi w nim z góry i mówi do swego ludu: „Dobra wiadomość jest taka, że wytargowałem z Nim zejście do dziesięciu – natomiast zła, to taka, że cudzołóstwo wciąż jest na liście”.
Rozum kontra wola
Poprawnie sformułowana zasada ustanawia stosunek pomiędzy działaniem, a celem: „by utrzymać dobre stosunki z innymi, należy traktować ich uprzejmie”, „by obchodzić się z innymi ludźmi racjonalnie, należy dać im to, co im się należy”, itp. Zasady są wyrażane w formie raczej deklaratoryjnej niż imperatywnej. Są wyrazem rozumu. Reguły są imperatywami: zrób to, nie rób tamtego. Jeśli nie są okrojoną wersją jakiejś zasady, nie mają jej racjonalnego uzasadnienia, to są zaledwie rozkazami, wyrazem czyjejś woli. Jednym z głównych powodów trwania wiary w Boga w epoce nauki jest założenie, że moralność zawiera się w rozkazach i że tam gdzie jest prawo musi być i prawodawca.
W kontekście społecznym reguły ustalone przez władze są czasem konieczne by powstrzymać konflikty międzyludzkie. Nie ma znaczenia, po której strony ulicy jeździmy – za tym, że Anglia preferuje lewą stronę, a Ameryka prawą nie stoi żadne reacjonalne uzasadnienie – ale wszyscy w społeczeństwie musimy jeździć po tej samej. Organizacje potrzebują reguł różnego rodzaju by utrzymać spójność praktyk oraz procedur. Podstawowa zasada praw jednostki stanowi także, że właściciel może ustalać wedle własnego uznania reguły na swojej własności – kto może odwiedzać jego dom, pracować w fabryce, wynająć apartament w budynku, być klientem jego kręgielni, czy cokolwiek innego.
Jednak nawet w tym kontekście reguły mają te wszystkie wady, o których mówiliśmy: nie mogą pokryć każdej sytuacji, mają wyjątki i jeśli są oderwane od racjonalnych zasad, to pozostają jedynie arbitralnym wyrazem woli. Kiedy reguły są koniecznie, twórcy reguł są zobowiązani do uczynienia ich zrozumiałymi. Reguły, które są arbitralne albo są wydawane przede wszystkim jako sposób zaznaczenia swojej władzy prowokują do ich łamania przez tych, którzy są na tyle niezależni by stawić opór narzuceniu na nich cudzej woli.
Potrzeba obiektywności
Istoty ludzkie nie mogą prowadzić udanego życia działając pod wpływem chwilowej emocji. Potrzebujemy obiektywnych standardów, które mogłyby kierować naszymi działaniami oraz koordynować je z działaniami innych ludzi. Konserwatywni moraliści próbują dziś przeciwstawiać się rosnącemu w siłę subiektywizmowi oraz upadkowi standardów moralnych w społeczeństwie poprzez powrót do surowszych reguł, szczególnie w kwestiach małżeństwa, seksu i rodziny. Jednakże surowość, to nie obiektywność, a zaledwie ograniczenie.
Bardziej uczciwi spośród tych moralistów wyraźnie mówią o połączeniu reguł, podporządkowania i władzy. William Bennett, autor The Book of Virtues, skarży się, że nasze społeczeństwo pokłada niewystarczającą „wartość w społecznym podporządkowaniu, przyzwoitości, podporządkowaniu się regułom”. Inny konserwatywny aktywista cytowany był ostatnio jako autor słów: „uczniom powinno się mówić, że kradzież jest zła względem władzy – Boga, czy rodziców, nie ma to znaczenia”. Jednakże w odniesieniu do moralności nie ma władz. Wyraz woli oderwany od rozumu jest arbitralny, nie wywiera na nas obowiązku podporządkowania się. Jest to kolejna forma subiektywizmu.
Potrzeba nam obiektywnych standardów. Jednakże obiektywność wymaga zasad nie reguł. Wybór jest pomiędzy tym, czy będziemy rządzeni przez zasady, działając każdy we własnym zrozumieniu rzeczywistości, albo przez reguły – przez wyraźnie postawioną władzę albo ciasne dyktaty tradycji. Dla każdego, kto ceni sobie własne życie i jego autonomię wybór jest prosty.