Modus Operandi Demokratury

Jako anarchista nie chcę bronić autorytaryzmu, czy idei władzy w rękach jednostki, tylko skłonić do myślenia, czy demokracja nie może być od nich bardziej zaawansowaną i bardziej niegodziwą formą etatyzmu.

Demokraci oraz sympatycy demokracji niebędący demokratami, ale wybielający to rozwiązanie/ten system (jak chociażby polski publicysta libertariański – Jacek Sierpiński) twierdzą, że demokracja jest z zasady zawsze lepsza od rządów autorytarnych/dyktatury/monarchii, gdyż pod takimi rządami zazwyczaj żyją ludzie w większości niezgadzający się z polityką władzy, przez co zwyczajnie cierpią, bo czują na sobie przymus. Demokracja natomiast ma zapewniać przynajmniej jakąś dozę zabezpieczenia dla społeczeństwa przed państwem, gdyż działania państwa mają być ograniczone jeśli nie przez wolę większości, to przynajmniej jakiejś znacznej części obywateli („większość” to około 15%.. jak to pokazuje praktyka wyborów na świecie). Dzięki temu mniej osób ma być poszkodowanych państwowym przymusem niż w np. juncie wojskowej, gdyż „większość” go popiera. Demokraci i sympatycy rządów ludu nie zauważają jednak w pełni, że demokracja jeśli nie jest tylko umowną (dobrowolną) formą organizacji społeczności w anarchii, to musi być związana z państwem, i to nie byle jakim państwem, ponieważ skoro „wola większości” jest według ideologii demokratycznej ostatecznym wyznacznikiem ram moralnych i barier prawa, to państwo demokratyczne musi być (z natury rzeczy) państwem totalitarnym, gdyż „większość” może zrobić z całym społeczeństwem wszystko co zechce.

Do czego zmierzam?
Jeśli rządy autorytarne/dyktatury/monarchie nie wymagają zgody większości mieszkańców danego państwa na wykonywanie zaplanowanej polityki państwowej (gdyż wystarczy im militarno-policyjna presja przemocy) to nie potrzebują (mogą, ale nie muszą) zwracać uwagę na poglądy obywateli/poddanych, gdyż takie, a nie inne myślenie podległych jednostek nie jest dla nich wyrokiem śmierci, czy grą o przetrwanie. Przynajmniej u zwykłych obywateli/poddanych, a nie najwyższych urzędników, wojska, policji, czyli podwalinach na jakich stoi państwo autorytarne. Demokracja stoi natomiast na podwalinach woli większości, więc państwo demokratyczne, by przetrwać, potrzebuje mieć zawsze pod kontrolą umysły obywateli. Jeśli dla państw autorytarnych taka kontrola jest co najwyżej „przyjemnym dodatkiem ułatwiającym rządy” (i nie zawsze, biorąc pod uwagę wydatki i trudność przedsięwzięcia, musi się opłacać), to dla państwa demokratycznego jest to sprawa jego bytu i niebytu, a więc urzędnicy w demokracji (z natury rzeczy) zawsze będą dążyć do kontroli idei krążących w społeczeństwie. Tym oto sposobem powstaje przymusowy system więzienia dla nieletnich* zwany „edukacją publiczną”, kontrola programu nauczania (jeśli jeszcze istnieją prywatne szkoły), koncesje medialne, cenzura w dyskursie publicznym, ograniczanie wolności akademickiej, chipy podskórne wpływające na częstotliwość pracy mózgu i co tam sobie jeszcze agenci państwa wymyślą, żeby mieć efektywny wpływ na myślenie jednostek. Co więcej, żeby zapewnić sobie pro-państwową i pro-demokratyczną „wolę większości” państwo musi oddziaływać na wszystkich obywateli, gdyż propaganda nie ma nigdy 100% efektywności (istnieją np. jednostki odporne, nazywamy ich zwykle wtedy 'wolnościowcami’). Jeśli efektywność oddziaływania państwowego programowania będzie sięgać, dla przykładu, 70%, to jeśli trafi do wszystkich – państwo demokratyczne jest bezpieczne (=70% jednostek to demokraci), jego fundamenty stoją niewzruszone. W takim wypadku ludzie w większości nie czują już na sobie tak przymusu jak przy dyktaturze (chociaż nadal on istnieje), ale pozostaje pytanie które powinien zadać sobie każdy wolnościowiec – czy to nie lepiej dla państwa, i czy nie gorzej dla społeczeństwa?

*Co ciekawe, istnieje w historii (XIXw) korelacja między demokratyzacją państw Cywilizacji Zachodniej, a nacjonalizacją szkolnictwa i wprowadzaniem przymusu edukacji, chociaż pomysły te istniały już od starożytności, a ideowa podpora dla nich od rewolucji protestanckiej (vide Luter, Kalwin).

Może spodoba Ci się również...