KONCEPCJA PAŃSTWA MINIMUM AYN RAND: Jednostka a egalitarne i skolektywizowane społeczeństwo
Ayn Rand centralnym punktem swej wizji społecznej czyni odwieczny antagonizm pomiędzy wartościową jednostką wyznającą doktrynę indywidualizmu a kolektywnym społeczeństwem opartym na myśli egalitarystycznej. Kolektywizmem określa ona wszystko, co uderza w racjonalny obiektywizm, m.in.: pozytywizm, pragmatyzm, społeczny darwinizm, marksizm, egzystencjalizm, chrześcijaństwo.[1]
Indywidualizm, wg Rand, traktuje człowieka jako suwerenny, niezależny byt, mający niezbywalne prawo do swego życia, które wypływa z samej natury jednostki ludzkiej jako istoty rozumnej. Zgodnie z jego zasadami, cywilizowane społeczeństwo oraz każda inna forma stowarzyszenia, współpracy lub pokojowego współistnienia między ludźmi stworzona być może jedynie w oparciu o uznawanie praw jednostki. Ponadto grupa jako taka nie ma praw innych niż indywidualne prawa jej członków.[2] Tylko w takim społeczeństwie możliwy jest postęp, bowiem wszelka kultura, osiągnięcia na jakimkolwiek polu życia są dziełem indywidualnych umysłów, sumą intelektualnych dokonań pojedynczych osób.[3] Stan taki implikuje kolejne dobrodziejstwa – wzbogacanie zasobu wiedzy z pokolenia na pokolenie, czerpanie niewymiernych korzyści z wiedzy zdobytej przez innych, a także przynoszący bogactwo ludziom podział pracy.
Wyrazicielem myśli indywidualistycznej jest jednostka rozumna działająca zgodnie z orzeczeniami swego autonomicznego rozumu, umiejąca rozeznać rzeczywistość, dumna ze swej niezależności i osiągnięć – człowiek handlu, przemysłowiec, producent, biznesmen. Może być nim każdy, gdyż rynek ekonomiczny ma swoje odbicie we wszystkich dziedzinach życia – nauce, sztuce, moralności, uczuć. Tam też sprawiedliwość wymaga, by oceniać rzeczy według ich wartości, wyraźnie podkreślając ich wady i zalety. Indywiduum wyrasta nad innych, gdyż w swoim życiu rozwija tylko to, co autentycznie wywodzi się z jego natury.[4]
Zaprzeczenie indywidualizmu stanowi kolektywizm głoszący hasła braku jakichkolwiek praw jednostki, przypisujący przewagę, moralny autorytet i nieograniczoną władzę społeczeństwu, deprecjonujący znaczenie człowieka znajdującego się poza jego grupą. Dodatkowo wsparty jest on na egalitaryzmie, czyli przekonaniu o równości wszystkich ludzi. Nie jest to jednak równość w znaczeniu politycznym, odnosząca się do statusu prawnego bez żadnych przywilejów, do nienaruszalności i niezbywalności praw wynikających z samego faktu urodzenia się człowiekiem. Jest ona, zgodnie z filozofią altruistyczną, równością metafizyczną, dotyczącą osobistych przymiotów i cnót, niezależnie od naturalnego w nie wyposażenia, osobistych wyborów, postępowania czy charakteru poszczególnych jednostek. Egalitaryści nie mogąc redystrybuować wspomnianych cech, dążą do pozbawienia ludzi korzystania z ich następstw – nagród, korzyści i osiągnięć będących wynikiem posiadanych cnót. Dodatkowo nakładają ograniczenia w używaniu dóbr i dostępie do nich, czyniąc je bezużytecznymi, w myśl hasła „każdemu według potrzeb i umiejętności”. Sprowadzają oni ludzkość do poziomu jej najmniej kompetentnych członków, nie zważając na negatywne skutki – nędzę, niesprawiedliwość, faktyczną nierówność – do jakich doprowadza ich działanie.[5]
Kolektywizm zakłada, iż ludzie są za siebie razem odpowiedzialni i że nieszczęścia jednych obciążają innych, wymagając wzajemnej pomocy. Rand opiera jej udzielenie na suwerennej i dobrowolnej decyzji jednostki, na której społeczeństwo jako zorganizowany system polityczny nie może wywierać nacisku. Moralnym ludożerstwem jest oczekiwanie zapewnienia bezpieczeństwa jednych osób kosztem innych, bowiem natura nie daje automatycznie gwarancji powodzenia i przetrwania żadnej istocie ludzkiej. Uznanie wymogu działania społeczeństwa na rzecz biednych jest milczącym przyjęciem założenia, że życie ludzi należy do społeczności i że biedny, jako jej członek może rozporządzać cudzym żywotem, określając czyjeś dążenia lub zajęcia. Stanowi temu towarzyszy rozmycie praw człowieka i wartości poszczególnych jednostek, odejście od traktowania istoty ludzkiej jako celu samego w sobie, a przypisanie jej roli środka. Gdy jednostka jest w stanie służyć jako środek dla celów innych, jednocześnie traktuje innych jako środek dla własnych zamierzeń. Uwidacznia się to zwłaszcza w licznych projektach dla dobra nieokreślonej grupy, kryjącej się pod nazwą ludzkości. Ten filantropijny humanitaryzm narzucany jest siłą nieograniczonej liczbie osób, nie licząc się z kosztami, jakimi są życia poszczególnych ludzi.[6]
Kolektywizm dąży do realizacji wielkich i powszechnych celów, nie uwzględniając sytuacji, konsekwencji czy dostępnych środków. Owe cele są zawsze społeczne, bowiem pomysłodawca nie jest w stanie sam ich sfinansować – musi zrobić to wykorzystując dobra ludzi, w tym ich życie. Według Rand moralności działania nie mierzy się pożądanymi zamierzeniami, ale skutkami, jakie one wywołują, dlatego też wspomniane cele społeczne są niemoralne, bowiem im więcej dzięki nim osób zostanie obdarzonych, tym większa będzie liczba ludzi poświęconych na ołtarzu humanitaryzmu, a razem z nimi ich osiągnięcia, szczęście, niezależność, kariera i ambicje. W parze idzie tu zatem marginalizacja praw indywidualnych w sferze publicznej, które tak szanowane są w życiu prywatnym. Zaznaczyć należy, iż Rand nie polemizuje z celami kolektywistów, a jedynie ze sposobami, mającymi służyć ich urzeczywistnieniu. Zauważa konsekwencje ich realizacji, czego nie są w stanie zrobić pomysłodawcy. Zadaje pytanie „jak?”. Przykłady można mnożyć. Pożądana jest likwidacja slumsów i zapewnienie każdemu wygodnego, pięknego domu. Pojawia się pytanie: kto za to zapłaci? kto zdefiniuje piękno i wygodę? Wspaniale jest posiadać wykształcone społeczeństwo – ale kto i czego będzie nauczał? co stanie się z odstępcami? Szczytne jest zapewnienie wszelkiej maści twórcom wolności tworzenia i pozbawienia ich niedogodności finansowych – tylko jakich twórców? jak i jakim kosztem? Odpowiedź jest zawsze ta sama: kosztem nie posiadających wpływów politycznych, zazwyczaj poprzez ich opodatkowanie. Dodatkowo pojawia się kwestia beneficjentów powszechnych projektów. Faktycznie rzecz biorąc kolektywiści odwołują się do mglistego pojęcia dobra ogółu, przyszłych, niespersonalizowanych pokoleń, odsuwając w nieokreśloną przyszłość możliwość skorzystania z hipotetycznych osiągnięć. Korzyść staje się zatem potencjalna. Rand uważa za kuriozum sytuację, w której rzekomy postęp finansowany jest przez ludzi, nie mających możliwości wyciągnięcia z niego faktycznych pożytków – np.: udzielanie środków na „podbój kosmosu” przez biedaków, którzy nie mają pieniędzy na zakup butów. Poświęcanie rzesz ludzkich w imię potencjalnego dobra, jakie nienarodzonym pokoleniom miała przynieść państwowa nauka, przemysł czy rolnictwo właściwe było dla Rosji Sowieckiej.[7]
Jedyną alternatywą dla powyższego pasożytnictwa i kanibalizmu jest, wg niej, dobrowolna realizacja przedsięwzięć powszechnych, a także oddanie ich w ręce jednostek, które mogą je osiągnąć dysponując swym życiem, pracą i zasobami pieniężnymi.[8]
Niniejszy tekst stanowi rozdział pracy magisterskiej Radosława Wojtyszyna pt. „PAŃSTWO W KONCEPCJACH AYN RAND, ROBERTA NOZICKA I MURRAYA NEWTONA ROTHBARDA” obronionej na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Wrocławskiego.
<< Poprzedni rozdział |
Wstęp + spis treści |
Następny rozdział >> |
[1] R.Legutko, Dylematy…, s. 131, 135. Rand szczególnie krytykuje filozofię Platona, Kartezjusza, Kanta i Hegla – tamże, s. 130. Atakuje także chrystianizm za koncepcję Grzechu Pierworodnego, obarczającą człowieka odpowiedzialnością za zbrodnię, której nie popełnił – tamże, s. 119.
[2] A.Rand, Powrót…, s. 237.
[3] Ibidem, s. 234.
[4] R.Legutko, Dylematy…, s. 121, 127-128, 138-139; patrz także A.Rand, Hymn – dostępne na http://sierp.tc.pl/wlodek/rand.htm (stan na 6.IV 2006), m.in.: „A tutaj na portalu mojej wiedzy wyryję w kamieniu słowo, które ma być mym drogowskazem i sztandarem. Słowo, które nie zginie nawet wtedy, gdy my wszyscy padniemy w boju. Słowo, które na tej ziemi nigdy zginąć nie może, gdyż jest jej sercem i chwałą. Święte słowo: ‘EGO’.”. Tak też zostały ukazane przez Rand główne postaci jej powieści Atlas zbuntowany – Dagny Taggart, Hank Rearden, John Galt, Fransico d’Anconia, Ragnar Danneskjöld.
[5] A.Rand, Powrót…, s. 184-187, 189-191, 238; zob. także A.Rand, Hymn i znamienne w nim słowa „Jesteśmy jednym we wszystkich i wszystkim w jednym. Nie ma ludzi a tylko jedno wielkie MY. Jedno, niepodzielne i wieczne.”, „Jesteśmy niczym. Ludzkość jest wszystkim. Możemy żyć dzięki łasce naszych braci. Istniejemy przez nich, dzięki nim i dla nich – naszych braci.”, „Co doprowadziło do upadku? Jakie nieszczęście odebrało ludziom rozum? Jakie chłosty rzuciły ich na kolana we wstydzie i poddaniu? Uwielbienie dla słowa: ‘My’.”; Atlas…, s. 387-389, 765-776. O podporządkowywaniu jednostki społeczeństwu już w okresie szkolnym, poprzez wychowanie i edukację, mające wyeliminować postawy aspołeczne, patrz w Powrót…, s. 74-130.
[6] A.Rand, Cnota…, s. 38-39.
[7] Ibidem, s. 39-41, zob. także Atlas…, s. 706-708 i 1173-1202, gdzie ukazana jest wizja kolektywizmu i dobra społecznego opartych na przymusie, a także wizerunek rządzących (chodzi tu nie tylko o władzę państwową, ale i o tzw. uprzywilejowanych społecznie) oraz podporządkowanych im i wykorzystywanych rządzonych.
[8] A.Rand, Cnota…, s. 41-42.