Kapitalizm – gospodarcze „Eldorado”?

Uwaga redakcji: artykuł pojawił się pierwotnie na portalu prostaekonomia.pl.
Autor: Jakub Konończuk


Bardzo często analizując różnego rodzaju internetowe wpisy i komentarze osób identyfikujących się z szeroko pojętą ideą wolnościową można dojść do wniosku, że przedstawiany przez nich obraz wolnorynkowego kapitalizmu to swoisty raj na Ziemi. Osoby te wyobrażają sobie ustrój leseferystyczny jako taki, w którym każdy człowiek będzie świetnie usytuowanym biznesmenem zarabiającym krocie na śmiałych inwestycjach. Takie utopijne podejście sprawia, że wiele osób niezaznajomionych z koncepcją wolnego społeczeństwa, uważa tą ideę jedynie za młodzieńczą fantazję, niemożliwą do zrealizowania w prawdziwym świecie. Warto zatem zwrócić uwagę na kilka faktów, które (mam nadzieję) ostudzą zapał części wolnościowców do postrzegania kapitalizmu jako gospodarczego i społecznego Elizjum.

Bez pracy nie ma kołaczy

Kapitalizm to najsprawiedliwszy system społeczno – gospodarczy spośród wszystkich tych, które człowiek kiedykolwiek wymyślił. Dlaczego? Jest to ustrój, w którym nagradzana jest przede wszystkim produktywna praca oraz dostarczanie konsumentom pożądanych przez nich dóbr. Warto zaznaczyć, że kapitalista podejmując się tych zadań, nie kieruje się altruistycznymi pobudkami, lecz ma na uwadze własny interes. Zaopatrując klientów w potrzebne im produkty, ma on nadzieję na jak największy zysk. Tutaj ukazuje nam się kolejna zaleta kapitalizmu. W przeciwieństwie do np. feudalizmu, w warunkach wolnego rynku jedna osoba nie bogaci się kosztem innej. Wręcz przeciwnie, w wyniku dobrowolnych wymian między dwojgiem ludzi oboje zyskują, gdyż każdy z nich wymienia mniej pożądane dobro na takie, którego potrzebuje bardziej.

Jednakże aby móc handlować trzeba najpierw produkować lub dostarczać różnego rodzaju usług. Kapitalizm umożliwia wzbogacenie się każdemu bez względu na jego płeć, kolor skóry, czy narodowość. Aby to jednak osiągnąć potrzebna jest sumienna, a przede wszystkim efektywna praca. Niestety, o ile dla większości orędowników wolnego rynku zapału do jego propagowania nie brak, o tyle nie są oni zbyt entuzjastyczni wobec perspektywy ciężkiej pracy. Warto zatem zwracać uwagę entuzjastom kapitalizmu na to, że ustrój ten, choć wiele umożliwia, sam z siebie nic nie daje. Każdy sukces jest w nim okupiony naszymi własnymi wysiłkami. W kapitalizmie to my sami jesteśmy kowalami własnego losu. Oczywiście zupełną ignorancją byłoby twierdzenie, że na nasze życie nie wpływają różnego rodzaju czynniki losowe. Jednak to właśnie deregulacja rynku sprawia, że mamy dużo większą swobodę w podejmowaniu różnorakich decyzji, co pomaga nam na przykład w prowadzeniu biznesu. Jest tak, gdyż nie musimy zmagać się z rożnego rodzaju podatkami, cłami, czy uciążliwymi przepisami. Jednakże każdy kij ma dwa końce. Obecnie wielu przedsiębiorców winę za swoje niepowodzenia zrzuca na państwo, które poprzez nakaz płacenia różnego rodzaju danin utrudnia im dopięcie budżetu. Na wolnym rynku taka sytuacja nie ma miejsca. Oznacza to, że my i tylko my jesteśmy odpowiedzialni zarówno za sukces, jak i klęskę podejmowanych przez nas przedsięwzięć.

Sługa, nie władca

Kolejną rzeczą, na którą należy zwrócić uwagę, jest błędny obraz przedsiębiorców, przedstawiany często przez niektórych zwolenników wolnego rynku, niezorientowanych w działaniu gospodarki.  Wyobrażają sobie oni pracę biznesmena jako usłaną różami. Dają się omamić stereotypowi, wedle którego przedsiębiorca to osoba opływająca w bogactwo i dostatek oraz posiadająca faktyczną władzę w społeczeństwie. W wyobrażeniu takich osób, prowadzenie własnego biznesu jest spełnieniem marzeń oraz gwarantem zdobycia bogactwa.

Pogląd ten ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. W filmach na kanale Prostej Ekonomii „Władza na rynku” oraz „Rola przedsiębiorcy” zostały szczegółowo omówione zarówno rola przedsiębiorcy, jak i jego pozycja w społeczeństwie. Zwrócono uwagę między innymi na to, że warunkiem zarobku osoby prowadzącej własną działalność jest zaspakajanie potrzeb konsumentów. W tym kontekście przedsiębiorca jest na rynku nie władcą, ale sługą gotowym spełnić każdą zachciankę swoich klientów. Jego działalność jest również nierozerwalnie związana z ryzykiem straty, która może doprowadzić do bankructwa.

Nie oznacza to jednak, że przedsiębiorcy nie mają możliwości wzbogacić się działając na „dzikim” wolnym rynku. Wręcz przeciwnie. Osoby takie jak Henry Ford, czy John Rockefeller, dorobiły się ogromnych fortun właśnie dzięki istnieniu systemu kapitalistycznego. Jednakże, sukces ten został osiągnięty dzięki, wspomnianej wcześniej, ciężkiej pracy, która koncentruje się właśnie na zaspakajaniu potrzeb konsumentów. Gdyby któryś z wyżej wymienionych panów źle ocenił sytuację na rynku, na przykład inwestując w przedsięwzięcie, które przynosiłoby mu straty lub też nie zamierzał dostosowywać się do ówczesnego popytu, zostałby bardzo szybko wyparty z rynku przez bardziej efektywne i lepiej analizujące sytuację gospodarczą osoby. Rynek nie ma litości i nie jest sentymentalny, a za błędy karze surowo. Dlatego też niezwykle ważne jest, aby zdawać sobie sprawę z tego jak faktycznie wygląda praca przedsiębiorcy oraz nie opierać swoich poglądów na podstawie występujących w społeczeństwie stereotypów.

Wieczny rozkwit?

Przejdźmy teraz do zagadnień bardziej makroekonomicznych. Większość neoliberalnych ekonomistów słusznie upatruje przyczyn kryzysów gospodarczych głównie w działalności państwa, które poprzez zakłócanie mechanizmów rynkowych, powoduje takie zjawiska jak na przykład bańki spekulacyjne. Dlatego też większość orędowników kapitalizmu dochodzi do wniosku, że usunięcie państwa ze strefy gospodarczej położy kres wciąż nawracającym krachom, czy recesjom. Rozumowanie to nie jest niestety do końca słuszne.

Odseparowanie państwa od gospodarki z pewnością uchroni nas przed kryzysami, ale tylko tymi wywołanymi przez państwo. Należy uświadomić sobie, że oprócz interwencjonizmu występuje szereg innych zdarzeń mogących wpędzić krajową gospodarkę w nie lada tarapaty. Warto wspomnieć chociażby o różnego rodzaju klęskach żywiołowych, które mogą występować lokalnie (wtedy skutki gospodarcze nie są aż tak poważne), ale również w skali całego kraju. Tego typu katastrofy mogą między innymi, zniszczyć przemysł, infrastrukturę, czy doprowadzić do klęski głodu, a więc – spowodować kryzys. Jak zatem widzimy, problemy gospodarcze mogą wystąpić nie tylko bez ingerencji państwa jako instytucji, ale również w ogóle bez ingerencji człowieka.

Chciałbym jednak zaznaczyć, że opisany przeze mnie przypadek nie jest w żadnym wypadku aprobatą dla państwowego interwencjonizmu. Wręcz przeciwnie. To właśnie ustrój kapitalistyczny jest gwarantem, że tego typu niebezpieczeństwa zostaną jak najszybciej zażegnane. Dzieje się tak właśnie dzięki istnieniu mechanizmów rynkowych i systemu cen. Co więcej, wolny rynek eliminuje ryzyko występowania wielu negatywnych zjawisk w gospodarce. Niech za przykład posłużą nam tutaj kryzysy nadprodukcji w danej branży, które w nieregulowanej gospodarce nie miałyby prawa zaistnieć. Dlaczego? Jest to spowodowane tak zwaną zasadą „jednolitej stopy zysku z zainwestowanego kapitału”. O czym ona mówi? Bardzo dobrze wyjaśnia to George Reisman:

Na wolnym rynku istnieje tendencja w kierunku ustanowienia jednolitej stopy zysku z kapitału zainwestowanego we wszystkich poszczególnych branżach. Innymi słowy kapitał wykazuje tendencję do uzyskiwania tej samej stopy procentowej zysku – czy został on zainwestowany w hutnictwo, przemysł naftowy, branżę obuwniczą, czy gdziekolwiek indziej.

G. Reisman, Rząd kontra gospodarka, Warszawa 2016: FijorrPublishing, s. 23.

Dzięki tej zasadzie oraz systemowi cen, w nieregulowanej gospodarce długotrwała nadprodukcja po prostu nie może zaistnieć, gdyż przedsiębiorcy dostają z rynku wyraźny sygnał w postaci malejącego zysku, aby zaprzestać produkcji towaru, na który popyt został nasycony. Z drugiej zaś strony zapobiega to niedoborom, gdyż w branżach, w których popyt na dane dobra wzrasta, zwiększa się stopa zysku.

Kłopoty danej branży mogą być również spowodowane, chociażby, wymyśleniem nowych technologii. Przykładem niech będą wypożyczalnie kaset video, a potem płyt DVD, które jeszcze nie tak dawno temu były całkiem niezłym pomysłem na prowadzenie biznesu, a które obecnie odeszły do lamusa, co zostało spowodowane możliwością „wypożyczania” filmów bezpośrednio z dekodera. Przedsiębiorcy trudniący się tą profesją, zmuszeni byli w takiej sytuacji zamknąć swój biznes, który przed wprowadzeniem na rynek nowych rozwiązań, przynosił zyski. Warto zaznaczyć, że winę za bankructwo nie ponosili bezpośrednio właściciele, którzy mimo iż mogli dobrze zarządzać swym biznesem, nie byli w stanie wytrwać na rynku po tym, jak wdrożone zostały nowe technologie. Czy jednak oznacza to, powinniśmy byli ratować upadające wypożyczalnie? Oczywiście, że nie, gdyż byłoby to czyste marnotrawstwo zarówno kapitału, jak i siły roboczej. Ponadto, w dłuższej perspektywie, wypieranie starych metod produkcji lub świadczenia usług poprzez różnego rodzaju innowacje niesie korzyść całemu społeczeństwu.

Warto zatem, aby w swoich wywodach na temat tego, dlaczego wolny rynek najlepiej zapobiega krachom, nie rzucać dogmatycznych haseł o tym, że kapitalizm wyeliminuje wszystkie kryzysy, gdyż z samej nieprzewidywalnej natury wszechświata jest to po prostu nierealne. Zamiast tego powinno się skupiać na faktach i rzeczywiście zachodzących w gospodarce mechanizmach, które merytorycznie sformułowane, stanowią dużo silniejszy argument.

Wnioski

Jak zatem widzimy przedstawianie wolnego rynku, jako ustroju idealnego jest o tyle pozbawione sensu, że w istocie idealnym on nie jest. Opisując państwo kapitalistyczne jako krainę mlekiem i miodem płynącą, popełniamy błąd powielany wciąż przez marksistów, którzy swoim wyobrażeniem komunizmu jako raju na ziemi, narażają się na śmieszność. To właśnie przez to utopijne spojrzenie na ustrój leseferystyczny jego agitatorzy są uznawani za polityczną ekstremę. Warto zatem powiedzieć sobie jasno, że kapitalizm to ustrój najlepszy, ale nie idealny!

Może spodoba Ci się również...