Egoistyczna ignorancja – polemika z R. Trąbskim
Niniejszy tekst jest odpowiedzią na wpis Rafała Trąbskiego, libertarianina i facebookowego felietonistę:
Pojęcie tak zwanego „altruizmu” – wybranego za naczelne zło i coś, co zniszczonym byc powinno, przez naśladowców Ayn Rand, twórczyni szkoły filozoficznej nazywanej obiektywizmem, jest pozbawione całkowicie sensu.
Nie jest możliwe bowiem udowodnienie, że kiedykolwiek, jakikolwiek altruizm był motywacją do działania jakiejkolwiek jednostki lub grupy ludzi. Każdy taki przykład można teoretycznie wyjaśnić bowiem za pomocą egoizmu. Wynika to z oczywistej obserwacji, że każda osoba myśli samodzielnie, to jest, realizuje jedynie idee, które uprzednio objawią się w jej umyśle – nie ma przy tym znaczenia to, że idee te pochodzić mogą z zewnątrz: być nauczone, zasłyszane, albo nawet wymuszone na jednostce. Powszechnie za altruizm uważa się, lub można uważać: działania dobroczynne, udział w wojnie na rzecz obrony wspólnoty i jej interesu, zawieranie kompromisu z przeciwnymi siłami politycznymi w ramach procesu demokratycznego, udział w tzw. „solidaryzmie społecznym” poprzez płacenie podatków i wiele, wiele innych działań.*
Jeśli jednak przyjrzymy się każdemu z nich, w każdym przypadku możemy odkryć, że pomimo deklarowanej postawy „altruistycznej”, osoba je podejmująca, może posiadać inne, osobiste, wewnętrzne motywacje natury jak najbardziej egoistycznej, które tłumaczą ich podjęcie.Mało tego: jeśli osoba ta twierdzi, że działania „altruistyczne”, są „moralnie doskonalsze” i „pożądane społęcznie”, albo są „efektywne” z uwagi na poprawę ogólnego dobrobytu społecznego, to oznacza, że musi się z tym zgadzać i osobiście cenić te wartości lub skutki wyżej, aniżeli ceni ewentualny, osobisty zysk wynikający z rezygnacji lub uniknięcia tych „altruistycznych” działań. Jeśli tak jest, to działa w swoim, egoistycznym interesie, jakim jest zaspokojenie własnego poczucia sprawiedliwości, moralnej słuszności lub efektywności ekonomicznej.
Rozważmy jednak bardziej skrajny przykład, który wydaje się niepodważalnym dowodem na istnienie motywacji altruistycznych: podjęcie jakiegoś działania pod przymusem i groźbą przemocy ze strony innych osób. W takim przypadki osoba taka może nie cenić wymuszanych na niej działań, jednak cenią je osoby zmuszające ją do ich podjęcia – czy to groźbą społęcznego ostracyzmu, czy bezpośredniego zastosowania przemocy fizycznej w razie odmowy. Czy poddany takiemu przymusowi osobnik postępuje zatem „altruistycznie”? Nie, gdyż rzeczywista motywacja skłaniająca go do działania to strach i pragnienie uniknięcia przemocy ze strony innych osób. Innymi słowy: naweet przymusowy”altruista” działa w oparciu o „egoistyczne” pragnienie uniknięcia zostania ofiarą przemocy.
Gdyby osoba ta ceniła wyżej swoją indywidualną swobodę od rezultatów lub wartości działań „altruistycznych”, po prostu by ich nie podjęła. Podobnie, gdyby ceniła wyżej własne niezachwiane wartości aniżeli własne przetrwanie i wolność od obcej przemocy – wybrałaby odmowę i poddała się przemocy lub podjęła fizyczny opór, ryzykując obrażenia a nawet śmierć. W rzeczywistości zdarzały się przecież zresztą przypadki takich postaw oporu wobec woli przedstawicieli kolektywu, opresyjnej władzy czy kultury.
Jak więc widać, postępowania „altruistyczne” jest prakseologiczną i psychologiczną niemożliwością w ludzkim świecie, w którym ludzie nie stanowią jednego, kolektywnego umysłu, lecz odrębne, świadome jednostki myślące i działające.
Zatem obiektywiści powinni porzucić ten bezużyteczny i śmieszny termin, jakim jest „altruizm” i po prostu mówić, że to, co istotnie jest wrogiem wyznawanych przez nich idei to agresywny egoizm, tj. taki, który zaspokaja swoje pragnienia nie poprzez wykorzystanie własnych zasobów pozyskanych w ramach pokojowej, dobrowolnej współpracy z innymi egoistami, lecz poprzez zmuszanie innych egoistów do działania w jego interesie i tym samym niedobrowolne zawłaszczanie cudzych zasobów.
Rafale Trąbski, wybacz, ale tym postem jedynie obnażyłeś swoją kompletną ignorancje w sprawach moralnej filozofii. Tak się składa iż to o czym piszesz to stanowisko tak zwanego psychologicznego egoizmu. Który to, nie bez powodu, jest uniwersalnie odrzucany. Pokazuje się go studentom filozofii jako przykład błędnego rozumowania. Stanowisko to jest podobne do upierania się, że 0.(9) nie jest równe jeden. Każdy wie, że jest równe – ale na pęczki jest domorosłych intelektualistów wywodzących iż nie, że jak to.
Po pierwsze zanalizujmy co tak naprawdę Rafale twierdzisz bo zabrakło ci tutaj rygoru intelektualnego by chociażby zdefiniować swoje pojęcia. A szkoda, bo już na tym etapie widać fałszywosc psychologicznego egoizmu.
Wnioskujesz następująco:
1. Każde ludzkie działanie jest motywowane przez osobe działającą.
2. Działanie egoistyczne to takie motywowane przez osobe działającą.
3. Każde ludzkie działanie jest egoistyczne.
Sprowadza się do tego – Moje motywy to moje motywy.
Piękna tautologia – true enough, ale nic z tego nie wynika. Bo w kategoriach moralnych, gdy mówimy o egoizmie i altruizmie nie postulujemy tego, że egoistyczne działanie są intencjonalne a altruistyczne nie. My mówimy o tym jaka jest ta motywacja! Ku czemu jest skierowana – ku sobie, czy ku czemuś poza nami? Oczywiście iż motywacja, pragnienie, preferencja itp. altruisty jest jego pragnieniem. Ale jego pragnieniem jest dobro innych, bez względu, lub kosztem siebie.
A pragnieniem egoisty jest jego własne dobro i jego własne szczęście. I to jest różnica – realna różnica, istniejąca w świecie, różnica w filozofii moralnej, która kształtuje ludzkie życia, ludzkie wybory. Nie widać jej w Twoich okrojonych definicjach.
Niemożliwością jest, by osoba działała inaczej, niż by chciała – ale możliwe jest, że będzie działać świadomie wbrew swojemu dobru – tj. spodziewa się, że będzie cierpieć, że nic z tego mieć nie będzie. ale robi coś z poczucia moralnego obowiązku. Chce ona tego – ale wychodzi na tym gorzej, zarówno w przewidywaniu efektów swojego czynu, jak i w realnych efektach.
To się bardzo często zdarza – rozważmy dwa przykłady, zainspirowane esejem Nathaniela Brandena wspomnianego wyżej. Jeden przykład to syn, który ma pewne marzenie i swoje pasje – chce wieść karierę architekta, który to zawód daje mu spełnienie i szczęście, zapewniałby mu również dobrobyt materialny. Jego rodzice natomiast planują mu inna przyszłość – chcą, by kontynuował rodzinny interes prawniczy (zgodnie z rodzinna tradycja!). Syn motywowany etyką altruistyczną, moralnymi zasadami posłuszeństwa wobec rodziców, zgadza się na to. Spodziewa się, że będzie nieszczęśliwy, i tak się w efekcie staje. On jest altruistą, według Rand.
A teraz wyobraźmy sobie tę samą osobę, która sprzeciwia się rodzicom, której obiektem działania nie są potrzeby i zadania innych, ale ego, własne życie i szczęście – osobę, która kieruje się egoistycznym kodem moralnym – osobę, której obiektem działania jest własne życie i kwitnięcie. Obie osoby zrobiły to, co chcą. Ale istnieje miedzy nimi realna różnica. Którą Rand, czy ogólnie filozofia moralna dostrzega – a autystyk, który myśli, że jego zabawy definicjami mówią coś o świecie, nie.
Do doczytania: http://www.iep.utm.edu/psychego/