Cywilizacja techniczna: produkt cnoty, zepsucia czy nieuchronne następstwo natury człowieka?
Autor: Kamil Bojdoł
Redakcja językowa i korekta: Mateusz Błaszczyk
Technika towarzyszy człowiekowi od początku jego dziejów. Jego możliwości umysłowe pozwalają na tworzenie narzędzi i systemów technicznych o stopniu skomplikowania większym niż przedmioty, którymi posługuje się jakiekolwiek inne zwierzę. Pozwoliło to ludziom podporządkować sobie całe ekosystemy, złoża znajdujące się głęboko w ziemi, a w przyszłości zapewne sprawi, że zaczniemy pozyskiwać zasoby z przestrzeni kosmicznej. Technika miała tak duży wpływ na historię człowieka, że przez wielu uznawana jest za jeden z głównych czynników odróżniających go od reszty zwierząt. Nie powinien zatem dziwić fakt, że myśliciele na przestrzeni wieków wydawali na jej temat skrajnie różne osądy moralne. Technika była dla jednych gwałtem na naturze − dla innych obowiązkiem wobec natury, której udało się stworzyć gatunek będący w stanie zbudować cywilizację. Czasem bywała uznawana za dziedzinę rozwijającą się niezależnie od naszej woli, do tego za instrument mogący być wykorzystanym w służbie zarówno dobra, jak i zła, a także za córkę mądrości, pracowitości i zaradności, lecz także przywiązania do spraw ziemskich. Postanowiłem przyjrzeć się niektórym z tych poglądów i porównać je ze sobą.
Teza, że człowiek nie ma wpływu na rozwój techniczny, jest domeną deterministów technicznych. Jako że oceny moralne mogą dotyczyć tylko wyborów, pogląd taki determinuje etyczną obojętność wobec rozwoju techniki. Pominąłem kwestię posiadania wolnej woli przez człowieka: zajmuję się etyczną oceną szczególnego zjawiska, jakim jest rozwój cywilizacji technicznej, a jeśli człowiek nie posiada wolnej woli, to żadna moralność nie istnieje. Odniosłem się raczej do twierdzenia, że człowiek co prawda ma możliwość wyboru − tworzyć i korzystać z osiągnięć najnowszej techniki czy też nie − jednak dokonanie tego drugiego wyboru sprawi, że przegra on konkurencję z innymi[1]. Taki człowiek sprowadzi na siebie zagładę, a ludzie budujący cywilizację techniczną przetrwają i będą ją rozwijać nadal, więc jego bunt niczego nie zmieni. O ile pogląd jest zrozumiały w odniesieniu do ludzi przeciętnych, zupełnie niezrozumiałe jest zastosowanie go do jednostek wybitnych. Jeśli przyjąć, że przeciętny człowiek musi korzystać z nowości technicznych, aby inni nie zdobyli nad nim zbyt dużej przewagi, to bunt najpotężniejszych umysłów powinien znacząco spowolnić rozwój. Z jednej strony społeczeństwo nie otrzymałoby dostępu do wynalazków, z drugiej nie czułoby przymusu dotrzymania kroku. Przeciwko takiemu twierdzeniu, nawet wobec ludzi przeciętnych, przemawia istnienie plemion Buszmenów. Ludzie ci żyją jak przed tysiącami lat, mimo zaawansowanej cywilizacji technicznej istniejącej równolegle z nimi. Przetrwanie takich plemion zależy w dużej mierze od standardów etycznych panujących w społeczeństwach bardziej rozwiniętych. Jeśli nie zostaną pozbawieni przestrzeni i zasobów, z których korzystają od wieków, to nie ma powodu, dla którego mieliby nie przetrwać. W warunkach wysokich standardów moralnych ludzi mających dostęp do zaawansowanej techniki istnieje jednak pewna grupa, która może czuć przymus rozwoju i podążania za techniką w taki sposób, w jaki rozumieją to determiniści techniczni. Są to ludzie pragnący korzystać z obecnego stanu techniki, ale niepotrafiący go zachować. Potrzebują kogoś, kto będzie go dla nich utrzymywał − i muszą mieć mu coś do zaoferowania. Jeśli chcieliby „zatrzymaćˮ poziom techniczny urządzeń, z których korzystają, każdy nowy wynalazek stawałby się ich wrogiem. Istniałoby ryzyko, że ludzie, których potrzebują, zaczęliby korzystać z owego nowego wynalazku − i jednocześnie przestaliby potrzebować ich usług. Tacy „regresywiściˮ zapewne chcieliby powstrzymać innych przed realizacją własnych wizji po to, aby zmusić ich do podejmowania wysiłków na rzecz utrzymania świata, w którym nauczyli się żyć. Zapewne bunt takiej grupy nie sprawi, że reszta przestanie rozwijać technikę, jednak wniosek, że ludzie nie mają wpływu na kształt i prędkość rozwoju techniki należy uznać za duże nadużycie.
Ludźmi uznającymi cywilizację techniczną za złą z natury są anarchoprymitywiści. Jako teoretyka tego światopoglądu warto wymienić tutaj Johna Zerzana, jako praktyka Theodora Kaczynskiego, terrorystę o pseudonimie Unabomber, dokonującego zamachów na ludzi rozwijających technikę: uczonych czy właścicieli firm. Anarchoprymitywiści zarzucają twórcom nowych technologii nie tylko niszczenie przyrody, lecz także wprowadzanie innowacji technicznych w celu dominacji nad innymi, tworzenie rozwarstwienia społecznego oraz chęć doprowadzenia do sytuacji, w której człowiek nie jest już indywidualnie odpowiedzialny za swoje przetrwanie[2]. Uznają pierwotne formy organizacji życia za bardziej szlachetne od cywilizowanych. Zazwyczaj jako ideał podają społeczności zbieracko-łowieckie, w których nie występuje handel, a więc nie wykształcił się podział pracy, co uniemożliwia jednym ludziom zdobycie znacznej przewagi nad innymi. Jako przyczynę moralnej wyższości takiej społeczności podają braki różnic w uciążliwości pracy oraz w ilości zasobów zużywanych przez jej członków, a także naturalną codzienną walkę o przetrwanie. W tym rozumowaniu tkwi pewna sprzeczność. Jeśli za ideał moralny uznaje się działania zgodne z naturą, to powinno się również uznawać fakt, że zwierzęta z natury nie dążą do utrudnienia sobie życia i zwiększenia ryzyka śmierci. Potępienie efektywnej współpracy − tylko po to, aby nie osiągnąć więcej niż inni − determinuje permanentnie niezmienny stan, w którym jedynym celem życia jest podtrzymanie go do czasu przekazania dalej genów.
Cywilizację techniczną za produkt cnót uznają między innymi zwolennicy obiektywizmu. Rozwój technologii wymaga inteligencji, pracowitości, ambicji, współpracy i chęci poznania prawdy o wszechświecie. Postęp techniczny przyspieszył w warunkach kapitalistycznych dzięki szacunkowi do własności prywatnej i odpowiedzialności za rezultat własnych inwestycji. Twórczyni filozofii obiektywizmu nazwała pieniądze symbolem prawa człowieka do własnego umysłu, pracy, życia, szczęścia, siebie samego[3], przy czym miała na myśli pieniądze zarobione uczciwie dzięki produktywnej pracy. Dla obiektywisty możliwość podziwiania osiągnięcia drugiej osoby nie jest przekleństwem, lecz powodem do radości. Wprowadzenie innowacji nie może być krzywdą wyrządzoną innej osobie. Innowacja może w najgorszym wypadku skłonić jednego człowieka do zerwania współpracy z drugim, ale chęć współpracy ze strony drugiego nie jest czymś, co człowiekowi się należy samo z siebie. Nie można wymagać od drugiej osoby powstrzymywania się od korzystania z lepszych alternatyw tylko ze względu na własną chęć podtrzymania z nią współpracy. Podejście obiektywistów wydaje się racjonalne. Umożliwia każdemu próbę realizacji własnych celów, pozwala na wykorzystanie w pełni swoich możliwości, jeśli tylko nie będą one wymagały poświecenia ze strony drugiej osoby. Zakłada, że każdy należy do siebie samego, pozwala też na korzystanie z tego świata, ale nie na pasożytowanie na innych.
Etyczna ocena rozwoju cywilizacji technicznej nie jest odrębnym, niezależnym poglądem na dany temat, ale raczej częścią przyjętego całościowo kodeksu moralnego. W dużej mierze zależy od poglądów na temat stosunków międzyludzkich. Ludzie powinni dążyć do osiągania ambitnych celów, takich jak zmiana świata według swojej wizji, czy starać się nie przytłaczać i nie zdobywać przewagi nad innymi przy pomocy swoich umiejętności? Istotne są również poglądy na stosunek ludzi do przyrody. Czy ludzie powinni starać się nie ingerować w środowisko − czy raczej kształtować je tak, aby jak najlepiej służyło ich celom? Odpowiedź na te pytania, udzielana przez kolejne pokolenia, ciągle wpływa na kształt świata. Czeka nas odkrywanie nowych obszarów − wymarcie − a może trwanie w permanentnej stagnacji na jakimś poziomie, bo takie jest miejsce naszego gatunku w ekosystemie? Każda jednostka żyjąca na przestrzeni dziejów ma swój wkład w odpowiedź na to pytanie.
[1] 1 Dusek V., Wprowadzenie do filozofii techniki, tłum Z. Kasprzyk, Wydawnictwo WAM, 2011.
[2] 2 Kaczynski T., The Unabomber Manifesto, 1995.
[3] 3 Rand A., Atlas Zbuntowany, tłum. I. Michałowska, Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2008.